Oprócz tego, że mam świra na punkcie książek, to chyba widać. Coraz częściej jednak zamieszczam recenzje książek przeznaczonych dla dzieci, a ostatnio nawet zabawek. Tak dzieciowo się u mnie robi i cieszę się, że zaglądacie. Chciałabym też od czasu do czasu prezentować na moim blogu różnego rodzaju akcesoria dla dzieci. Mam nadzieję, że będziecie korzystać z inspiracji i pomysłów. Było książkowo i zabawkowo, to dziś będzie poduszkowo.
Kilka dni temu przybyła zapakowana w kopertę piękna poduszka w kształcie sowy. Przyleciała do mnie STĄD. Jeśli macie ochotę, to zajrzyjcie na stronę galerii, bo naprawdę warto. Czasem tak mam, że wystarczy jedno spojrzenie i zapada decyzja o zrobieniu czegoś lub kupieniu. Tak było z ta sówką, która zachwyciła mnie od samego początku. Powiem szczerze, że w wszechmocnym Internecie można znaleźć mnóstwo innych propozycji, ale ta pierwsza zdobyła moje serce. Od tego momentu zapałałam miłością ogromną do sów. Moja córka, mimo że jeszcze nie ma włosów, to juz ma kilka gumek do włosów z motywem sowy. Udało mi się także zdobyć kocyk z sowami. Teraz siedzę przy biurku i ze stołu spogląda na mnie swoimi ogromnymi oczami owa sowa. Poniżej możecie zobaczyć jej zdjęcie.
Czy nie jest urocza? Poduszka-zabawka jest wykonana bardzo starannie i projektantka zadbała o wszystkie szczegóły. Warto podkreślić, że w całości jest wykonana ręcznie. Niestety nie posiadam daru szycia i tworzenia innych cudowności z papieru czy gliny, więc tym bardziej podziwiam talent. Po prostu nie mogę się nadziwić, że ktoś ma tak fantastyczne pomysły i potrafi je zrealizować. Moja córka od razu musiała wycałować sówkę, bo wszystkie nowe przedmioty muszą zostać obcałowane. Chociaż ostatnio na buziaki ostatnio zasługują także zakupy np: pomidory, chleb, masło, jogurty, mleko czy banany, które czasem zostają ugryzione wraz ze skórką. Kiedy sowa została juz powitana przez wszystkich domowników, to córka zaczęła z nią chodzić pod pachą i tylko na okrągło pokazywała mi koko (czyt:oko). Nie wiem dlaczego, ale oczy znajdzie wszędzie, nawet u chomika. Chociaż ostatnio jej repertuar słów został uzupełniony o nowe słowo: jaja. Uczę córkę za pomocą metody Dommana, więc po prostu moja nauka daje efekty i właśnie takie słowa zapadły jej w pamięć. Sowę wozimy w wózku, kładziemy do łóżeczka, karmimy butelką. Raz nawet schowała się do lodówki (niestety nie zawsze jestem w stanie upilnować córki). W każdym razie widzę, że tego typu zabawki sprawiają dzieciom naprawdę dużo radości i rozwijają ich wyobraźnię. Są także oryginalną ozdobą dziecięcego pokoju. Sprawiają, że pokój ożywa. To jak mamuśki? Macie ochotę na taką sówkę?
Niebawem napiszę także o pewnych literkach...
Lubię czytać recenzję, czy to książek, czy artykułów dziecięcych, zawsze wiadomo przynajmniej na co polować ;)
OdpowiedzUsuńChoć mam 18lat, sama sprawiłabym sobie poduszkę w takim stylu. Uwielbiam maskotki i ładne poduszki, zostało ze mnie duuużo z dziecka. ;)
OdpowiedzUsuńWe mnie też :)nie jesteś sama.
UsuńŚwietna sówka :) taka milusia.
OdpowiedzUsuńBardzo milusia
UsuńCudowny gadżecik, dla maluszka taki prezent to super sprawa, bo będzie miał co ściskać i całować :)
OdpowiedzUsuńLubię takie prezenty.
UsuńPiękna podusia:) Kochana napisz mi w końcu info ze swoim adresem, bo Świetlicki chciałby już wyruszyć do Ciebie ale nie wie gdzie. Czekam i czekam. Adres prześlij ma na maila: patrycjaantonik@o2.pl (chyba, że już wysyłałaś a do mnie nie doszło).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko.
Papryczko,ja dwa razy chyba wysyłałąm Ci e-mail. Widocznie wirtualny świat pożarł moje e-maile :) Ciesze się,że jednak nie zapomniałaś o mnie :)
Usuń