poniedziałek, 25 listopada 2013

Dwie twarze




Autor: Yokococo
Ilustracje: Yokococo
Tytuł: Hans i Matylda
Wydawnictwo: Łajka
Liczba stron: 30

 

Książki o kotach uwielbiamy z córką najbardziej. Wszystko za sprawą dziesięcioletnich kotów – Bonka i Hery - mojej mamy, które są przez nas ubóstwiane. Każdy kot w książce, w kolorowance, na puzzlach lub spotkany na ulicy nazywa się Boniuś lub Hercia i nie można wprowadzać innego imienia, bo mamy dramat murowany, z którego ciężko się wyplątać. Nie wiedziałam jak to będzie z Hansem i Matyldą. Miałam nadzieję, że może się uda. Niestety na potrzeby mojej córeczki zamieniłam imiona bohaterów.



 

Mini opowieść kryminalna doskonale wpisuje się dziecięcy świat bzików, sztuczek, dowcipów, łobuziakowania naszych pociech. Może nie dacie się zaskoczyć, tak jak ja zakończeniem tej historii. Dałam się ponieść i trwałam w danej chwili, nie myślałam, jak to wszystko się zakończy. Wręcz przeciwnie, byłam ciekawa kolejnych łobuzerskich wyczynów Hansa, bo to on przypadł mi i córce do gustu. Matylda to kotka spokojna, a Hans to jej zupełne przeciwieństwo- rozrabiaka. Jednak niech was nie zwiodą pozory! Bądźcie czujni! O Matyldzie wszyscy mówili, że to bardzo grzeczna i ułożona dziewczynka-kotka. Hans jednak tak dobrej opinii nie miał. Płatał figle, rozrzucał zabawki. Istny rozbójnik. Jednak pewnego dnia Hans posunął się za daleko i pożyczył pęk kluczy i uwolnił wszystkie zwierzęta z zoo. Matylda za to wpadła na sprytny pomysł. Jaki? I jak cała historia się zakończyła, musicie dowiedzieć się sami.

 
 

Świetnie zilustrowana historia opowiadająca, o tym że w każdym z nas tkwią różne osobowości. Całość oparta na przeciwieństwach i różnicach, dzięki czemu ilustracje doskonale uzupełniają tekst i tworzą harmonijną całość. Autorką tekstu i ilustracji jest japońska artystka, która tworzy książki obrazkowe dla dzieci. Hans i Matylda został nagrodzony na Junior Design Awards 2012. Warto więc zajrzeć i spróbować rozwiązać zagadkę. Polecam.
 
Macie już upatrzone prezenty na Mikołaja? Jeśli nie, to zapraszam na stronę Motyli Książkowych.
 
Ps. U mnie istny Armagedon: Ula ma zapalenie płuc i żeby było śmieszniej, to jeszcze ospę. Ja od dwóch tygodni też choruję. A w dodatku kupiliśmy mieszkanie i jesteśmy na etapie urządzania...

środa, 20 listopada 2013

Dyniowa zupa, dyniowe ciasto i dyniowa książka






Autor: Eva Mejuto
Ilustracje: Andre Letria
Tytuł: Biegnij dynio, biegnij
Wydawnictwo: Tako
Liczba stron: 32

 

-Gąski, gąski do domu!
- Boimy się!
- Czego?
-Wilka złego!

 

Właśnie z tą zabawą skojarzyła mi się od razu historia o dyni, która uratowała życie pewnej babci. Może dlatego, że od jakiegoś czasu z córką bawimy się w tego typu zabawy. Ciężko jest mi biegać w ósmym miesiącu ciąży, albo padać na podłogę lub spać na podłodze niczym niedźwiedź, no ale czego się nie robi dla dziecka. U nas jak tylko pojawia się jesień, to w kuchni od razu unoszą się nowe, zapomniane zapachy. I tak się składa, że wczoraj na obiad mieliśmy zupę dyniową, a na deser ciasto dyniowe. W dodatku postanowiłam jeszcze zrobić puree z dyni do słoików. Chyba oszalałam, ale musiałam dla małego brzdąca przygotować porcje na długą zimę. W każdym razie po smacznym posiłku wzięliśmy się za przeczytanie … dyniowej książki.
 
 
 

 

Jest to bardzo znana historia portugalska, która była ponoć przerabiana na tysiąc sposobów. Cieszę się ogromnie, że za sprawą Wydawnictwa Tako możemy ją także gościć w polskich domach. Niezwykła w formie, zabawna w treści i taka bardzo melodyjna. To chyba ze względu na powtarzany fragment, który brzmi bardzo śpiewnie i aż chce się go powtarzać na głos lub rzucać nim jak czarownym zaklęciem. A o czym opowiada historia? O pewnej staruszce, która została zaproszona na wesele swojej wnuczki. Dziarska babuszka, która mieszkała na wsi postanowiła natychmiast wyruszyć w drogę, żeby tylko się nie spóźnić. W końcu nie wypada się spóźniać na taką uroczystość. To nie dotyczy mojego męża, który notorycznie na wesela zapomina zabrać najważniejszego, czyli garnituru. Ostatnio wracał ponad 300 kilometrów, a ja bawiłam się sama. Staruszka jednak po drodze napotyka zgoła inne problemy, które mogą okazać się niebezpieczne. Otóż po drodze spotyka złego wilka, niedźwiedzia i lwa. Wszyscy chcą ją pożreć, jednak staruszka sprytnie wymiguje się z tej groźby. Mówi, że jak będzie wracała z wesela, to będzie znacznie grubsza, a co za tym idzie smaczniejsza. Kiedy babcia dotarła do domu wnuczki, o wszystkim jej opowiedziała. I t właśnie wnuczka wpadła na znakomity pomysł, jak przechytrzyć bestie. Pomocna okaże się wielka dynia. A w jaki sposób wykorzysta ją babcia musicie przeczytać sami.
 
 
 

 

Historia od początku trzyma w napięciu i tak jak napisałam na początku stwarza wrażenie bardzo melodyjnej. Ilustracje zachwycają stonowanymi barwami. Naprawdę można im się przyglądać godzinami i wypatrywać nowych szczegółów. Przezabawna historyjka, która pokazuje, że odrobina wyobraźni potrafi zdziałać cuda. Polecam na jesienne wieczory.

poniedziałek, 18 listopada 2013

Z serii: tyci ludzie...


 
 
Autor: Juan Arjona
Ilustracje: Lluisot
Tytuł:Antonino w walce z czasem
Wydawnictwo: Tako
Liczba stron: 28

 

Czy pięć minut to dużo czasu? Oczywiście wszystko zależy od tego, na co chcemy przeznaczyć te pięć minut. Na pewno uda nam się w tym czasie zrobić herbatę lub kawę, włączyć radio, wytrzeć nos, narysować jabłko dla dziecko czy pobiec do pobliskiego sklepiku po masło. W każdym razie na każdym kroku czas nas goni nieubłaganie. Są jednak takie sytuacje, kiedy pięć minut może nie wystarczyć albo wlecze się niczym osioł. Czy bohaterowi naszej małej książeczki uda się w ciągu pięciu minut uratować niedźwiedzia? Przeczytajcie i podziwiajcie piękne ilustracje.
 
 

Niewielkich rozmiarów książeczka skrywa w sobie wielką treść. Choć bohater – Antonino jest raczej małych rozmiarów. Jego wąsy i cztery włosy na głowie od razu wzbudziły mój zachwyt i sympatię. Antonino jak wielu z nas lubi spędzać czas na spacerach po lesie. Wącha kwiaty, obserwuje ptaki i napawa się pięknym krajobrazem. Wtedy czuje się bardzo zadowolony z siebie. Pewnego dnia słyszy dziwne dźwięki dobiegające z głębi lasu. Nie mógł pozostać obojętnym i od razu wyruszył w las, żeby sprawdzić, co się dzieje. Jego oczom ukazał się niedźwiedź, który nieszczęśliwie wpadł we wnyki. Antonino ani chwili się nie zastanawiał i postanowił biedaka uratować. Jednak czasu ma niewiele. Czy zdoła w ciągu pięciu minut przebiec przez las pełen niespodzianek i dotrzeć do szpitala? Nie zdradzę zakończenia.
 
 

Niezwykle ciekawa książeczka, która naprawdę trzyma w napięciu. Śledzimy małego człowieczka z wielkim niedźwiedziem na rękach jak przemierza leśne szuwary. Dobre serce bohatera okazuje się wielkim. Cudownie wiedzieć, że są w bajkach (i nie tylko) ludzie, którzy potrafią pomóc bezinteresownie. Proste i bardzo zabawne ilustracje wywołują uśmiech na każdej twarzy i dużej i małej. Najbardziej spodobały mi się miny bohaterów, ich zdziwienie, zaangażowanie, zaskoczenie, zadowolenie. Wspaniała historia, która wciągnie bez reszty małego czytelnika. Polecam i zapraszam na strony Motyli Książkowych.

środa, 13 listopada 2013

Tyci człowieczek i wielgachne marzenie




Autor: Gustavo Roldan
Ilustracje: Gustavo Roldan
Przekład: Beata Haniec
Tytuł: Pan G.
Wydawnictwo: Tako
Liczba stron: 34

 

Dawno nie czytałam tak mądrej historii, która napawa nadzieją, a z każdej strony wygląda optymizm, który tak bardzo w dzisiejszych czasach jest nam potrzebny. Nie wiem dlaczego, ale po przeczytaniu  książki Antonino w walce z czasem, dochodzę do wniosku, że mali, tyci bohaterowie są teraz na topie. Zapraszam więc do lektury, w której marzenia nie mają granic, a wyobraźnia naprawdę może zdziałać cuda.
 
 
 

 

W pewnym miasteczku spowitym wielką ciszą urodził się Pan G. Sympatyczny, mały człowieczek o nieograniczonej wyobraźni spędził tutaj całe życie. O miasteczku wiemy niewiele. Znajduje się gdzieś na samym środku suchej pustyni, gdzie woda i rośliny były cenne niczym złoto. Pan G. był bardzo szanowanym i lubianym mieszkańcem. Zawsze z każdym się witał, rozmawiał, interesował się sprawami innych, oczywiście w granicach zdrowego rozsądku. Pewnego dnia czujni sąsiedzi zauważyli, że Pan G. zachowuje się jakoś dziwnie. A wiemy doskonale, że każde dziwne zachowanie wzbudza zainteresowanie i plotki. Pan G. przechadzał się po ulicach miasteczka i mamrotał coś pod nosem. Dziwak, powiecie. A któż z nas nie jest dziwakiem? Jednak kiedy Pan G. nieoczekiwanie opuścił miasteczko, by wrócić po tygodniu z małym pakunkiem i narzędziami, to sąsiedzi nie mogli już wytrzymać z ciekawości, co też ten Pan G. wykombinował. Pan G. oświadczył, że zasadzi cebulkę na tej cichej pustyni. Kwiat wprowadzi trochę muzyki do tego ponurego miasteczka. Phi, przecież na pustyni kwiaty nie rosną, a na pewno nie tworzą muzyki. Czy rzeczywiście tak się stanie? Czy na suchej ziemi wyrośnie piękny kwiat? Czy pan G. oszalał? Zajrzyjcie koniecznie.



 

Książeczka, która nastraja pozytywnie i niesie ze sobą nadzieję, że każde marzenie może się spełnić. Wiem, że może to brzmi banalnie, ale wystarczy wierzyć i realizować plany. Nie możemy się przejmować tym, co mówią inni, którzy stoją z boku. Być może ich wyobraźnia nie jest dostatecznie rozwinięta? A może po prostu zazdroszczą? Ilustracje doskonałe, zabawne i bardzo dynamiczne. Bardzo podobały mi się wpatrzone dziesiątki par oczu w Pana G. Proste, czarne kreski wprowadzają nas w świat, w którym każdy odnajdzie coś dla siebie. Trzeba mieć tylko szeroko otwarte oczy. Polecam.

Książkę możecie kupić TU.

wtorek, 12 listopada 2013

Brzuszku mój malutki, rośnij duży okrąglutki...





Autor: Kęstutis Kasparavicius
Tytuł: Marchewiusz Wielki
Wydawnictwo: Martel
Liczba stron: 68
Rok wydania: 2010

 

 

Jak bardzo się ucieszyłam, kiedy mogłam po raz kolejny wrócić do książki autorstwa litewskiego autora i ilustratora w jednym- Kęstutisa Kasparaviciusa. Wcześniej pisałam Wam o Florianie ogrodniku, a tym razem zachęcam Was do wejścia w świat zwierząt, które czują i zachowują się jak ludzie. I tak jak ludzie marzą o rzeczach, które mogą całkowicie odmienić ich świat i to niestety, nie zawsze na dobre.

 

Głównym bohaterem tej baśniowej opowieści jest Zając Marchewka, który w krótkim czasie zamienia się w Marchewiusza Wielkiego. Niestety często poszukujemy swoich idoli, wzorów i zmieniamy się, zatracamy prawdziwe ja. Choć z początku wszystko wydaje się takie proste. Zając postanawia zostać wielkim zającem, tak jak jego sąsiad Niedźwiedź. Aby tego dokonać zjada codziennie słodkie bułeczki, ciasta, lody... Zdrowe marchewki zamienia na smakołyki. I rośnie każdego dnia coraz bardziej. I niestety staje się Marchewiuszem Wielkim, a nawet ogromniastym. Czy decyzja zająca, aby upodobnić się do niedźwiedzia była słuszna? Dopiero kiedy na jego drodze staje mała Króliczka postanawia z jej pomocą wrócić do formy. Nie pomogą tutaj żadne czary i magia, tylko ciężka i żmudna praca, która się opłaci. Jeśli jesteście ciekawi jak zakończy się cała historia, to przeczytajcie koniecznie.

 

Mądra historia, o tym, że w życiu zawsze powinniśmy pozostać sobą i nie upodabniać się do kogoś za wszelka cenę, bo możemy stracić cos bardzo cennego- własną duszę. A tego chyba nikt z nas nie chce. Zając po czasie wszystko sobie uświadomił i tylko dzięki wysiłkowi i codziennej pracy wrócił do swoich normalnych rozmiarów. Pouczająca opowieść, którą polecam wszystkim.

 

sobota, 2 listopada 2013

Na jesienne wieczory











Autor: Izabela Jung
Tytuł: Chuliganka
Wydawnictwo: Czarna Owca
Liczba stron: 288

 

Literaturę polską uwielbiam od zawsze i jeśli tylko mam możliwość, to sięgam po literaturę polskich autorów. Cieszę się, że coraz więcej wydaje się książek polskich autorów, bo chwilami w całym tym światku wydawniczym wydawało mi się, że polska literatura spychana jest boczny plan, a wypiera ją literatura skandynawska, angielska czy amerykańska. Po debiut Izabeli Jung sięgnęłam z wielką chęcią i z wypiekami na twarzy. Co prawda zawsze do debiutów podchodzę z lekką rezerwą, bo w sumie nigdy nie wiemy, czy nie trafimy na kolejne grafomańskie czytadło. Powiem szczerze, że mimo dobrych chęci, zapału i pozytywnego nastawienia Chuliganka nie zdobyła mojego serca. No niby pomysł na całą książkę był sensowny, to jednak strona językowa po prostu fatalna.

 

Ewa jest spełnioną kobietą po trzydziestce. Ma męża (niestety niezbyt wspaniałego) oraz dwójkę dzieci. Choć nie potrafiłam od razu rozgryźć ile tych dzieci ma naprawdę. Jakoś we wszystkim trudno było mi się połapać. Teraz już nie wiem, czy było to wynikiem mojego ciążowego zmiennego samopoczucia, czy po prostu autorka trochę zagmatwała treść. Wróćmy do Ewy. Można powiedzieć, że jest kobietą spełnioną, bo oprócz rodziny, pracuje w zawodzie, który wykonuje dla własnej przyjemności, a nie dla pieniędzy. Nie potrafię wam jednak napisać, czym konkretnie zajmuje się bohaterka. W trakcie czytania dowiadujemy się, że jednak jej życie nie jest zbyt kolorowe. Niestety autorka zbyt mało miejsca poświęciła relacjom Ewy z mężem. Nie wiemy tak naprawdę, dlaczego między małżonkami źle się układa. Autorka wciąż powtarza jedno zdanie, że mąż Ewy więcej czasu spędza w pracy niż w domu. Ale co było przyczyną takiej sytuacji i co do tego doprowadziło? Tego niestety czytelnik się dowiaduje. W każdym razie czekałam na wątek miłości, zakochania i pożądania, bo w końcu o tym przeczytałam już na okładce. Miłość niespotykana i zaskakująca, która pojawiła się w domu Ewy była dla mnie nadzieją. I muszę powiedzieć, że bardzo spodobał mi pomysł Izabeli Jung na nową miłość Ewy do człowieka z innej kultury. W końcu zakochanie się w obcokrajowcu nie jest niczym nadzwyczajnym, jednak miłość do Czeczena może nas zaskoczyć. Tak się składa, że Ewa remontuje dom, który remontuje ekipa składająca się właśnie głównie z Czeczenów. Wśród nich dostrzega trochę nieśmiałego Zeliema, który studiuje w Polsce. Dostrzega w jego oczach pewną tajemnicę… Czy Ewa odważy się, żeby przekreślić swoje małżeństwo, zapomnieć o rodzinie? Czy odda się objęcia młodszego od siebie Czeczeńca? Jeśli znajdziecie chwilę czasu w te jesienne wieczory, to możecie zerknąć.

 

Tak jak wspomniałam wcześniej, autorce brakuje pewnego poczucia stylistycznego. Jednak ma w sobie potencjał i na pewno znakomite pomysły. Nad warsztatem pisarskim jednak musi jeszcze popracować.