sobota, 4 lutego 2012

Na Syberię


Autor: Per Petterson
Tytuł: Na Syberię
Wydawnictwo: WAB
Liczba stron: 272


Per Petterson zadebiutował w 1987 roku zbiorem opowiadań Aske i munnen, sand i skoa, zachwycił nas jednak powieściami Przeklinam rzekę czasu i Kradnąc konie. Zanim jednak dojrzał do tego, by zostać prawdziwym pisarzem imał się wielu różnych zajęć. Był księgarzem, tłumaczem, krytykiem literackim, pracownikiem fizycznym. W Norwegii jest cenionym i uznanym prozaikiem. Literatura skandynawska nie powinna nam się kojarzyć jedynie z kryminałami, przynajmniej od teraz. Chłodna i niezwykle wyważona książka wciąż intryguje i nie pozwala o sobie zapomnieć.

Bohaterami powieści jest rodzeństwo: brat i siostra. On- Jesper jest odważnym buntownikiem, marzącym o podróży do ciepłego kraju, jakim jest Maroko. Ona zapatrzona jest w starszego brata jak w obrazek. Ciągle się z nim bawi, przy nim zasypia, a każde jego słowo jest święte. Mimo, że wciąż jest jej zimno marzy, trochę przekornie, o podróży na Syberię. Imię siostry jest dla czytelnika nieznane. Powoli poznajemy jej dzieciństwo, dorastanie w północnej Danii, jej kontakty z rodziną. Względny porządek burzy wojna i niestety drogi rodzeństwa się rozchodzą. Bohaterka jest tym załamana, nie potrafi nawiązać z nikim bliższych kontaktów, zwłaszcza z mężczyznami. Czuje się osamotniona i zagubiona, jej życie nie ma celu. Czuje, że jej życie właśnie się skończyło: mam dwadzieścia trzy lata, a życie już się skończyło. Pozostała tylko resztka. Dodatkowo w całej powieści czuć przeraźliwy chłód i to już od pierwszych stron:

Zrywa się wiatr, zasłaniam dłonią policzek, bo wieje mrozem, napływają chmury i ledwie coś można zobaczyć.


Tej zimy wszystko zamarza na kość. Śnieg leży na ulicach, śnieg na polach, a kiedy wiatr wieje nisko od północy, rozdmuchując śnieg na boki, błyszczący lód rozciąga się aż po wysepki Hirsholmene. Już wcześniej był mróz, ale nie taki, a od dwudziestu lat nikt nie widział tyle śniegu.



Zimno i chłód potęguje się z każdą kolejno pojawiającą się postacią. Na uwagę zasługuje matka, która wciąż wygrywa na pianinie psalmy własnego autorstwa. Dla domowników jednak nie jest to rozrywka, jednak nikt nie potrafi jej zwrócić uwagi. Bohaterka jedynie podsumowuje swoją matkę słowami: Moja matka widziała świat obrazami, a obrazy pochodziły ze starego Testamentu. Więcej chyba nie trzeba dodawać. Dom, który tak naprawdę nigdy nie był prawdziwym domem. Ojciec, który wciąż przebywał w samotności, toksyczna babcia, samobójcza śmierć dziadka, a do tego wszechogarniające zimno, tworzą dom, z którego trzeba trzymać się jak najdalej, odejść.

Mimo wszystko Petterson zaskakuje dość szybkim rozwojem akcji, która niestety jest chwilami zbyt przewidywalna. Powieść jest przede wszystkim niezwykle spójna i uporządkowana. Polecam!

4 komentarze:

  1. Mam tą książkę w planach. Z pewnością ją przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To będę czekała także na Twoje wrażenia po jej przeczytaniu.

      Usuń
  2. Bardzo ładne cytaty i przepiękna okładka. Mimo tego, że książka jest przewidywalna z miłą chęcią na nią zapoluję. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przewidywalność niczego nie ujmuje tej książce. Warto zapoznać się z ta pozycją.

      Usuń