środa, 1 marca 2017

Chorowanie i ser żółty domowej roboty

Chyba nie ma nic gorszego niż chore dziecko, prawda?
Tym bardziej, że jeszcze w niedzielę moje dziecię sadziło drzewko (czyt. zakopywało gałąź).
A teraz siedzimy w domu z ospą, zapaleniem uszu i dróg moczowych.
 
Czy może być jeszcze gorzej? Hmm.... no pewnie, że może.
Do pakietu chorób mojego synka, żeby nie było niedomówień, wszystkie te choroby ma mój trzyletni Adams. Oprócz tego moją przyjaciółkę pogryzł pies i teraz leży w szpitalu, a do tego jej mąż ma złamaną nogę, więc ich mobilność wynosi zero. Takie sytuacje normalnie sprowadzają człowieka do poziomu parteru.
 
Każdy jednak podnieść się musi i trzeba działać.
 
Adams gotuje od trzech godzin w swojej kuchni i robi owsiankę na milion sposobów.
 
A ja zrobiłam pierwszy w życiu żółty ser. Teraz leżakuje sobie w lodówie. Pokażę go za dwa tygodnie. Oprócz tego na stół wjechało ciasto kokosowe i bułeczki z żurawiną.
 
Recenzje się piszą. Niebawem oczekujcie kolejnego wpisu.

2 komentarze:

  1. Dobrze nie jest :( Od nas wszystkich - dużo zdrowia dla dzielnego chłopczyka o kucharskich zapędach!

    PS. "Własnoręczny" ser? A ja tu dumna byłam z moich ciast ostatnich!;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu, jeszcze zobaczymy czy ten ser wyjdzie i czy w trakcie dojrzewania mi nie spleśnieje. Z każdym dniem jest lepiej, dziękuję za życzenia.

      Usuń