wtorek, 22 listopada 2011

Na tarasach wieżowców spotykacie parę kochanków. Panie pragną tu czułości. Panowie sobie to chwalą. Nowy Jork


Autor: Vladimir Fuka/Zdenek Mahler
Tytuł: Nowy Jork
Wydawnictwo: Bona
Liczba stron: 150



Kiedyś wspominałam, że jestem bohemistką i osobą lubiącą wszystko co czeskie. Dziś chciałbym Wam przedstawić kolejną pozycję z cyklu: co u Czechów…

Nowy Jork, miasto, które nigdy nie śpi. Wielkie jabłko. Ojczyzna jazzu. Metropolia świata. Najbardziej i jednocześnie najmniej amerykańskie miasto. Zmieścić w tej książce cały Nowy Jork jest niemożliwym. Cudem udało się w ogóle zachować ową pozycję. Trzeba wspomnieć, że książka powstała w trakcie pewnej podróży obu artystów do Ameryki. Do druku była już przygotowana w 1964 roku. Jednak nowatorski styl treści i ilustracji nie spodobał się czeskiej cenzurze. Komuniści kazali zniszczyć cały nakład. I w dodatku Fuka raczył już z Miasta Żółtego Diabła nie wracać. Ale Mahler zdążył zabrać jeden egzemplarz. Jejku, jak dobrze. Co by było, gdyby to się nie udało? Pisarz Zdenek Mahler (także znakomity scenarzysta, współautor „Amadeusza” Formana) wraz z rysownikiem Vladimirem Fuką stworzyli coś pośredniego pomiędzy przewodnikiem turystycznym, reportażem a zbiorem bajek. Opowieść pełna zdań, słów, myśli, obrazów.

Czego my tu nie mamy. Oglądamy domy, bary, ulice, reklamy, samochody, taksówki, ulice, neony, skrzynki pocztowe- wszystko co pociągało, co przyciągało do Ziemi Obiecanej. Kilka kresek i kropek układają się w znakomite ilustracje, które ukazują ówczesną wolność i energię Ameryki. "Kto widział Nowy Jork, nie ma już dokąd jechać". Fikuśne, wymyślne ilustracje doskonale współgrają z metaforycznym –czasem- językiem. Wszystko doskonale do siebie pasuje, jedno nie mogłoby istnieć bez drugiego. Mamy tutaj trochę faktów historycznych, opisów krętych ulic miasta, które nie ma środka. Jest to doskonały zbiór zachowań Amerykanów, którzy nie potrafią odpoczywać. Liczy się tylko praca. Mariusz Szczygieł powiedział, że „Wyobrażam sobie, jakie wrażenie zrobiłaby na mnie ta książka, gdybym miał 12 lat. Mam 45 i nie mogę się od niej oderwać. Wyobrażam sobie, że polskie wydanie cuda (jak inaczej nazwać tę książkę?) zatytułowanego "Nowy Jork" trafia do mnie w 1978 r., a ja zaczarowany przez rysunki i tekst czekam do pełnoletności w roku 1984 i robię wszystko, żeby wyemigrować do Ameryki. Gdyby komuniści nie przeznaczyli książki na makulaturę, gdyby jakikolwiek egzemplarz trafił do czytelników, w tym do mnie, podejrzewam, że byłbym dziś nowojorczykiem”. A Ty? Zachęcam do przeczytania i obejrzenia, a żeby Was zachęcić mały cytat:

o nowojorczykach się mówi:
że w ogóle nie są Yankees
że są jak wróble
że nigdzie nie byli, nic innego nie znają i uważają, że na wszystko wystarczy amerykańska miara…

A więc: leży na zachodzie…


Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Bona.

3 komentarze:

  1. mnie z Czechami łaczy tylko to, że moja koleżanka studiowała filologię czeską :P Może się rozejrzę, aczkolwiek mam inne pilniejsze lektury.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bsz:widzisz ja też studiowałam filologię czeską,może znam Twoja koleżankę?Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Co nieco czeskich autorów już przeczytałam, ale może i to warto?

    OdpowiedzUsuń