niedziela, 18 marca 2012

A może małżeństwo?




Autor: Agata Kołakowska
Tytuł: Siódmy rok
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Miejsce i rok wydania: Warszawa 2012
Format: 125 mm x 195 mm
Okładka: miękka
Liczba stron: 320
ISBN: 978-83-7839-012-1
Kategoria: literatura polska



Agata Kołakowska niestety mnie niczym nie zaskoczyła. Pierwsze moje skojarzenia po przeczytaniu książki: gniot i wszechogarniająca nuda. Nudziłam się od pierwszych stron. Tłumaczyłam sobie, że może fabuła się rozwinie i zaciekawi mnie w pewnym momencie. I w takim naiwnym przekonaniu dotrwałam do końca. Sama sobie się dziwię, że udało mi się dotrwać do ostatniego zdania. Siódmy rok jest już trzecią powieścią Agaty Kołakowskiej, więc sądziłam, że powieść będzie dobrze skonstruowana i przemyślana. Nic bardziej mylnego. Na okładce wydawcy czytamy, że pisarka uwielbia ubierać myśli w słowa. Ze słów zaś tworzyć powieści, które pod pozorem lekkości skrywają głębszą prawdę o ludziach. Być może jestem ignorantką, ale nie doszukałam się drugiego dna. Odkryłam jedno i to bardzo płytkie. Agata Kołakowska ukończyła dziennikarstwo i komunikację społeczną na Uniwersytecie Wrocławskim, więc wydawać by się mogło, że ma dobry warsztat pisarski. Nie śmiem oczywiście twierdzić, że autorka nie potrafi pisać, bo jednak aż tak źle nie było. Co jeszcze mnie denerwuje? Przepraszam, ale muszę o tym wspomnieć. W króciutkiej informacji o autorach książek ostatnio króluje taka moda, żeby pisać zdania typu: mieszka z mężem i z kotem, mieszka z mężem i dwójką dzieci i trzema kotami i pięcioma psami. Nie wiem kogo to interesuje i czy jest, to rzeczywiście tak istotna informacja, żeby umieszczać ją na okładce. Dość już marudzenia i oskarżeń. Muszę teraz udowodnić swoje zdanie.

Eliza i Adam są małżeństwem od kilku lat, jednak w pewnym momencie coś zaczyna się psuć między nimi. Podejmują decyzję o rozwodzie, gdyż uważają, że każde z nich tak naprawdę oczekuje od partnera czegoś innego. Eliza pragnie spokoju, stabilizacji i bezpieczeństwa. Adam zaś marzy o wolności, podróżach i bardziej beztroskim życiu. Ich rozstanie jednak nie jest takie typowe, nie ma kłótni, obrażania się, płaczu i krzyków. Rozstają się w całkowitej przyjaźni, która rzeczywiście ich łączy. W ich związku brakuje silnych emocji, pożądania. Eliza prowadzi własną działalność, czyli po prostu sklep z oryginalnymi i stylowymi dekoracjami do domu. Jednak nie wiezie jej się zbyt dobrze i postanawia wycofać się z tego biznesu. Adam natomiast prowadzi sklep wodniacki, czyli deski, silniki, łódki. Wiedzie mu się dobrze. I dopiero po jakimś czasie dochodzimy do pewnego momentu zwrotnego, który zresztą ledwo wychwyciłam. Do sklepu Elizy przychodzi klient i kupuje prezent dla żony. Zostawia jednak w sklepie czarną aktówkę. Eliza nosi ją ze sobą przez cały tydzień z nadzieją, że mężczyzna zgłosi się po zgubę. Dopiero Adam uświadamia jej, ż powinna zajrzeć do środka i na pewno znajdzie jakieś informacje o właścicielu. Zgubę zostawił w sklepie niejaki Krzysztof Lewandowski ginekolog – położnik. Eliza udaje się więc do przychodni, w której pracuje, by oddać do rąk własnych aktówkę. Krzysztof czuje się zobowiązany i chce zaprosić ją na kawę, Eliza jednak odmawia. Mężczyzna jednak się nie poddaje i proponuje jej odprowadzenie do samochodu, na co Eliza wyraża zgodę. Pech jednak prześladuje naszych bohaterów, gdyż winda niespodziewanie zatrzymuje się pomiędzy piętrami. Chcąc nie chcąc muszą ze sobą rozmawiać. Krzysztof opowiada o swoich planach, w których ma zamiar otworzyć profesjonalną klinikę ginekologiczną. Kiedy zostają uratowani, każdy idzie w swoją stronę. Wydawać by się mogło, że tak zakończy się ich znajomość. Jednak kolejnego dnia Krzysztof przysyła Elizie bukiet kwiatów w ramach podziękowania i zaprasza ją na kolację. Eliza jest mile zaskoczona tym gestem. Nigdy nie była rozpieszczana przez swojego męża Adama, który uważał, że kupowanie kwiatów jest bezsensownym trwonieniem pieniędzy, a kwiaty na koniec i tak wylądują w koszu. Adam kiedy widzi kwiaty mimo wszystko jest trochę zazdrosny. Oboje zresztą wewnętrznie czują się dziwnie, ale żadne z nich nie podejmuje rozmowy o uczuciach, które skrywają się gdzieś głęboko w nich. Wiem, że póki co fabuła wydaje się być nawet ciekawa. Jednak wszystko opisane jest jakoś tak powolnie. W pewnych miejscach nawet wręcz chaotyczne przeskakiwanie do różnych miejsc akcji jest męczące i mylące. Narracja prowadzona jest trochę na oślep.

Eliza przyjmuje zaproszenie Krzyśka i idą razem na kolację. Bardzo dobrze im się rozmawia. Krzysztof zwierza się Elizie, że jego żona zażądała rozwodu, a on ją nadal kocha. Cóż za niespodzianka, że Eliza także się rozwodzi. Wszystko w tej powieści jest przewidywalne i banalne. Czytelnik nie poznaje także za bardzo uczuć bohaterów, dostaje jedynie strzępki ich myśli. W każdym razie czują się swobodnie w swoim towarzystwie, a kiedy Eliza opowiada o zamknięciu sklepu i perspektywach na przyszłość, to Krzysztof proponuje jej posadę. Chce by zajęła się promocją kliniki. Eliza z początku jest zaskoczona, tak dawno nie pracowała w swoim zawodzie, że nie wie, czy sobie poradzi z wyzwaniem. Jednak po zastanowieniu zgadza się. W końcu musi rozpocząć nowe życie bez Adama, więc to jest dobra okazja. Adam wyprowadza się z ich wspólnego mieszkania. Wciąż czuje zazdrość i twierdzi, że jego żona nie zasługuje na Krzysztofa. Niespodziewanie Elizę odwiedza jej ojciec Felicjan, który przylatuje z Francji. Okazuje się, że po raz kolejny ożeni się i chciał o tym poinformować córkę i prosić ją, by została jego świadkiem. Czytelnik już nie może się doczekać punktu kulminacyjnego powieści, wciąż czuje się pewien niedosyt i pragnienie zawrotnej i sensownej akcji. Nic się takiego jednak nie dzieje. O, bym zapomniała. Dochodzi w końcu do rozwodu pary głównych bohaterów. Każde z nich postanawia ze swoimi najbliższymi znajomymi opić to rozstanie. Eliza wybiera się na piwo z przyjaciółką Iwoną, a Adam z Robertem. Tak, dobrze się domyślacie, że pójdą do tego samego klubu. I w tym klubie dojdzie do pewnego zakładu. Otóż Adam czuje się zobowiązany, by nie zostawiać swoje byłej żony i przyjaciółki zupełnie samej. Oboje uważają, że znają się doskonale i potrafią znaleźć dla siebie idealnych partnerów. Zakładają się, komu pierwszemu się ta sztuka uda. Powiem szczerze, że cały ten pomysł z zakładem jest żałosny. Nie będę teraz w szczegółach opisywać Wam z kim przypadło im się spotykać. Niech to pozostanie tajemnicą. Zakończenia, które nie zaskakuje też nie zdradzę.

Według mnie styl powieści zbyt prosty, pomysł na fabułę banalny. Życie wewnętrzne bohaterów nakreślone nieznacznie. Może gdyby autorka bardziej zgłębiła psychikę bohaterów, powieść byłaby bardziej zachwycająca. W niektórych momentach brakowało płynnego przejścia między jednym a drugim miejscem akcji. Po prostu nagle akcja przenosiła się w inne miejsce. Dialogi chwilami nawet były zabawne, ale tylko chwilami. Ogólnie książka nużąca i zbyt powierzchownie traktująca bohaterów. Każdy jednak powinien sam się ustosunkować do moich słów. Przecież nikt nie musi zgadzać się z moim subiektywnym zdaniem. To byłoby na tyle. Napisałam ja: mężatka, matka jednego dziecka mieszkająca w północno-zachodniej Polsce, opiekująca się czterema chomikami.

8 komentarzy:

  1. Faktycznie jest taka dziwaczna moda w notkach o autorach.
    Dobrze wiedzieć, że książka nieciekawa, bo patrząc na okładkę pewnie bym po nią sięgnęła.

    OdpowiedzUsuń
  2. Moze jeżeli będzie okazja zajrzę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Widzę, że ,,Siódmy rok'' ma więcej wad niż pozytywów, dlatego także sobie odpuszczę tę książkę, tym bardziej, iż jest wiele innych naprawdę ciekawych.

    OdpowiedzUsuń
  4. Książka zdecydowanie nie dla mnie. Odpuszczę ją sobie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Po pierwsze, nie mój klimat, po drugie, więcej wad niż zalet. Niestety, chyba muszę ją sobie odpuścić :/

    OdpowiedzUsuń
  6. Odpuszczę sobie tą pozycje.Pozdrawiam i zapraszam do mnie.;)

    OdpowiedzUsuń
  7. chyba sobie podaruję, chociaż początkowo myślałam, że to coś dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. To raczej chyba nie dla mnie, ale wydaje się fajna ;)

    OdpowiedzUsuń