Autor: Kęstutis Kasparavicius
Tytuł: Florian ogrodnik
Wydawnictwo: Martel
Liczba stron: 68
Rok wydania: 2010
I znowu książka o misiach. Coś te
niedźwiadki i misiaki mnie prześladują ostatnio. Widocznie tak musi być. W
końcu, jak mawiał Kubuś Fatalista, że wszystko jest zapisane w gwiazdach. I
kiedyś w moich gwiazdach było zapisane, ze muszę nauczyć się kilku języków
obcych. Kiedy przebywałam na studiach w Republice Czeskiej w Pradze i
spełniałam swoje największe marzenie, czyli studiowanie bohemistyki z czeskimi
studentami, wpadłam na jeszcze bardziej szalony pomysł. A może tak nauczyć się
kolejnego „dziwnego” języka obcego? Zaczęłam intensywnie myśleć, czy na pewno
poradzę sobie z nauka języka... po czesku. Traf chciał, że na uczelni
zobaczyłam ogłoszenie o organizowanym kursie języka litewskiego i łotewskiego.
Zupełnie za darmo! No, musiałam się zapisać. I wybór okazał się strzałem w
dziesiątkę. Choć na początku miałam trudności. Chciałam ciągle mówić albo cos
tłumaczyć po polsku. Powiem szczerze, że nauka języka obcego przez inny język
obcy bardzo się opłaca. W każdym razie zaczęłam się z czasem interesować także
literaturą i historią obu krajów. Moja fascynacja rosła z dnia na dzień. I
jakże ogromna była moja radość, kiedy zobaczyłam w Wydawnictwie Martel książki
litewskiego autora Kęstutisa Kasparaviciusa. Jejku, to niemożliwe, przecież
teraz na topie wciąż jest literatura
skandynawska, więc moja radość była jeszcze większa, że ktoś wydał książki z
innego kręgu kulturowego.
Kęstutis Kasparavicius to znakomity
autor i ilustrator w jednym. Sami przyznacie, że doskonałe połączenie, w
szczególności jeśli taki autor tworzy książki dla dzieci. Niezwykle sympatyczny
i otwarty człowiek, który doskonale rozumie dziecięcy świat. Często bierze
udział w spotkaniach z dziećmi i rozsiewa wokół siebie niesamowitą aurę
serdeczności i otwartości. Przede wszystkim potrafi słuchać dzieci i z nimi
rozmawiać, a jest to czasami wielka sztuka. W jego baśniowym świecie głównymi
bohaterami są zazwyczaj zwierzęta, choć nie zawsze, bo czasem zdarza się, że
bohaterami są przedmioty (np. książki). Florian ogrodnik jest misiem i mieszka
w misiowym miasteczku, w którym mieszkają same misie (no, bo jak może być
inaczej!). Florian jest ogrodnikiem z dziada pradziada. Kocha, to co robi i
sprawia mu to ogromną radość. W jego ogrodzie znajdziecie wszystko, dosłownie.
Począwszy od marchewek, pomidorów i dyń, aż po bluszcze, kwiaty i drzewka
owocowe. Wśród misiów słynie z hodowli róż. Potrafi wyczarować niesamowite
kształty i przede wszystkim zapachy, które urzekają. W kolorze tortu poziomkowego, wschodzącego
słońca, owoców czerwonej jarzębiny, miąższu brzoskwini, najciemniejszych wiśni
i tajemniczego heliodoru... Dosłownie
oczami wyobraźni widziałam te róże. Pewnego dnia całe życie Floriana
diametralnie się zmienia. Otóż, niedźwiedzica Królowa pragnie, aby Florian
wyhodował specjalnie dla niej czarne róże. Ogrodnik wertuje zapiski dziadka i
nie znajduje żadnych wskazówek. A w końcu sama królowa go o to poprosiła. Czy
Florianowi wyjdzie na dobre wyhodowanie tajemniczych czarnych róż?
Ilustracje
zachwycają i dodatkowo wprowadzają ciepło i swego rodzaju radość, którą
przynoszą drobne czynności dnia codziennego. Warto zapoznać się z piękną i
pouczającą historią, która pokazuje, że nie doceniamy czasem tego, co mamy, a
marzymy o... niebieskich migdałach, które czasem mogą zmienić kolor na czarny.
Zapowiada się ciekawa książeczka. Patryczek będzie zachwycony:)
OdpowiedzUsuńPatryczek ma fantastyczną ciocię, która dba o jego księgozbiór.
UsuńCiekawa książeczka i super ilustracje. Chyba poszukamy jej w księgarni.
OdpowiedzUsuńWarto, bo cena jest kusząca.
UsuńWidzę, że obie lubimy uczyć się trochę 'egzotycznych' języków obcych;)
OdpowiedzUsuńfajne ilustracje, nie wiem czemu kojarzą mi się troszkę z książeczkami z dzieciństwa. Jaka wiekowo grupa odbiorcza tego autora?
Jakie ciekawe języki znasz? Pochwal się :)
UsuńKsiążka odpowiednia jest dla dzieci od 4 roku życia.
z tych egzotyczniejszych to norweski, ale ostatnio marzy mi się portugalski...:)
UsuńOoooo to tylko gratuluję.Z tego co się orientuję, to języki skandynawskie są dość trudne.
UsuńI mnie się ta książka kojarzy z dzieciństwem. Nie pamiętam autora, al tytul był chyba "Na kasztany", ten sam format i dość podobny styl ilustracji :) A teraz muszę się przyznać, że tę książkę mamy od kilku już lat... Nie przeczytałam z najstarszym, może teraz ze średnią w końcu przeczytam :) A dlaczego jej nie przeczytaliśmy, nie mam pojęcia :(
OdpowiedzUsuńTak czasem się zdarza, że nie czytamy jakiejś książki, choć jest na naszej półce od dłuższego czasu. też mam kilka takich pozycji...
Usuń