Autor: Patrycja Todo
Tytuł: Moja Francja jaka jest naprawdę?
Wydawnictwo: Feeria
Liczba stron: 304
Ma
35 lat, męża Francuza hiszpańskiego pochodzenia i dwóch synów. Mieszka
niedaleko Lyonu, do którego dotarła po wielu trudach i podróżach po całym
świecie. Patrycja Todo, to kobieta wulkan, pisarka, fotograficzka, poliglotka,
blogerka. Jej blog, na który serdecznie Was zapraszam, to kopalnia wiedzy, informacji,
ciekawostek o Francji i Francuzach, których nie znajdziecie w przewodnikach. Po
wielu latach prowadzenia bloga w kocu światło dzienne ujrzała jej pierwsza
książka, która jak autorka ostrzega, nie jest skrótem jej blogowych wpisów.
Świeże i trzeźwe spostrzeżenia Polki, która wychowuje synów w wielokulturowej
rodzinie i każdego dnia toczy walkę z codziennością, która nie zawsze jest taka
fantastyczna jak to sobie wyobrażamy. No bo z czym kojarzy nam się Francja?
Oczywiście przede wszystkim ze słyną wieżą, a Paryż to miasto nadzwyczaj
romantyczne, język francuski, to język miłości. A oprócz tego Francja to długie
bagietki, na które ponoć istnieje dokłada receptura i jeśli ktoś we Francji jej
nie przestrzega, to jego wypiek nie może się nazywać bagietką.
Powiem
szczerze, że lektura książki trochę zmieniła moje wyobrażenie o Francji.
Chociaż powinnam się domyślić, że w każdym miejscu na ziemi są ludzie obłudni i
zapatrzeni w siebie. Wiedzieliście, że w bogatych dzielnicach nie ma wspólnych
placów zabaw. Taki plac zabaw każdy ma
na swoim podwórku. Dzieci autorki nie mogły tego zrozumieć, bo bardzo chciały
bawić się z rówieśnikami. Patrycja Todo znalazła wyjście i wyszukała w
oddalonej dzielnicy miasta plac zabaw. Typowy plac na przedmieściach, kobiety w
chustach i nieprzyjemne spojrzenia. Nowy
świat wciąż buduje wieżę Babel. Wiele miejsca w swojej książce autorka
poświęca Francuzkom, które wydają mnóstwo pieniędzy na droga bieliznę, ubrania.
W końcu we Francji odbywa się mnóstwo pokazów mody, często mówimy
Francja-elegancja i wydaje nam się, że Francuzki chodzą po ulicach ubrane w te
przezroczyste niby-sukienki. Jednak rzeczywistość jest zupełnie banalna.
Autorka twierdzi, że Francuzki zatraciły swoją szykowność. Chodzą w byle jakich
ubraniach, butach na płaskich obcasach.
Naprawdę bez rewelacji.
Moja Francja
to podróż trochę sentymentalna, odarta z uwielbienia i wynoszenia na piedestał.
To luźna opowieść o kraju, w którym wciąż się wydaje, że to mężczyzna rządzi w
związku, że to kobieta jest winna gwałtu, że oszczędność to cel życia. Francuzi
są do ego stopnia oszczędni, że temperatura w ich mieszkaniach wynosi około
16-17 stopni. Napisana prostym językiem, zabarwiona ciętymi spostrzeżeniami, to
historia przede wszystkim o poszukiwaniu własnej tożsamości, własnego ja.
Książka opatrzona jest także znakomitymi ilustracjami. Szkoda jednak, że jest
ich tak mało. Polecam na letnie wieczory.
Za książkę dziękuję bardzo portalowi Regał nowości.
zainterygowałaś mnie :) choć wolę tę lepszą stronę Francji :)))
OdpowiedzUsuńTo zachęcam do przeczytania, albo chociaż na blog autorki
UsuńHmmm...miałam narzeczonego francuza, hiszpańskiego pochodzenia;)....tyle że mieszkałam w centrum Lyonu;) Aurelia no co tu dużo mówić....wspomnienia mi wróciły;)
OdpowiedzUsuńO kurcze Madzik! Niezły musiał być ten narzeczony :) Taka mieszanka.
Usuń