Uwielbiam wspominać
czasy swojej młodości, a dokładniej okres podstawówki. Jakie wszystko było
wtedy proste. Problemy, które teraz z perspektywy czasu nie były żadnymi
problemami. Wydaje mi się, że kiedyś dzieci i młodzież była szczęśliwsza i
zdecydowanie bardziej aktywna. I nie mam tutaj na myśli jedynie aktywności
fizycznej. Teraz za dużo czasu spędzamy w Internecie, który zastępuje
rzeczywistość. Chwilami naprawdę się boję. Nieodłącznym atrybutem jest teraz
telefon, bo w dzisiejszych czasach bez telefonu jak bez ręki i bez nogi. No bo
jak tu się z kimś umówić? Jak porozmawiać? Nie wypada przecież kogoś odwiedzać,
jeśli się wcześniej nie zadzwoniło. A ja doskonale pamiętam czasy, kiedy
wszystkie dzieciaki ze wsi umawiały się przy wielkim dębie. Nikt się nie
spóźniał, wszyscy byli na czas. Jeśli chciało się kogoś odwiedzić, to
wystarczyło powiedzieć: to wpadnę później
do ciebie. Kiedy już pod tym dębem zebrała się grupka dzieciaków w różnym
wieku, to zdecydowanie się na jedną zabawę graniczyło z cudem. Jak niewiele
kiedyś wystarczyło do szczęścia. Wystarczył kij i można już było bawić się w
państwa-miasta, a jeśli mieliśmy piłkę, to grało się w palanta. Reklamówki
pełne kasztanów, czyli skarb do ukrycia, który musiała znaleźć przeciwna
drużyna. Nie wspominam już nawet o zabawie w chowanego. To było naprawdę coś, jak
swego czasu na moim podwórku bawiło się przeszło 30 osób. Szaleństwo,
śmiechy, radość taka dziecięca, naturalna. Wszystko kiedyś było naturalne, nikt
nie udawał. Kiedyś dzieci potrafiły się wspólnie bawić, wymyślać. Nie twierdzę
oczywiście, że teraz tak nie jest. Może i jest, ale jakże rzadko widzi się
teraz chłopców grających w piłkę. Teraz to pewnie nikt nie pamięta jak się bawi
w podchody.
Zabawy na świeżym
powietrzu to jedno, a zabawy na przerwach w szkole to dopiero bajka. Pamiętam
jak niecierpliwie czekałam na przerwę, żeby znowu zagrać w gumę. Ile się trzeba
było czasem nagimnastykować, pajace i gwiazdy to była niesamowita umiejętność.
Oprócz tego skakało się na skakance, grało w klasy. Jednak najbardziej podobały
mi się aktywności bardziej artystyczne. Mam tutaj na myśli robienie bransoletek
z muliny, których zrobiłam tysiące, czy zabawy paluszkowe, do których potrzebny
był kawałek sznurka. Przekładało się to jakoś i powstawały różne figury. Kiedy
więc otrzymałam zestaw z gumkami od razu przeniosłam się myślami do tych
szczęśliwych czasów młodzieńczych. A o jakim zestawie mówię? Otóż na rynku
polskim możecie kupić zestaw kreatywnych gumek. Tak, zgadza się, gumki mogą być
kreatywne, potrzebne są jedynie wasze ręce. Jedynym miejscem jest sklep
internetowy Wymarzone zabawki, do
którego Was odsyłam. Zestaw składa się kolorowych gumek, szydełka i … takiego
czegoś, na co się nawleka gumki.
Powiem szczerze, że z
początku byłam przerażona. Jejku, przecież ja nic z tego nie zrobię? Zresztą
jak mam to robić? Tutaj jednak z pomocą przychodzi wszechmocny Internet, w
którym możemy znaleźć setki różnych wzorów i inspiracji. Odsyłam was do tej
strony,
gdzie znajdziecie cudeńka z gumek od tych najprostszych do tych najtrudniejszych.
Ja swoją przygodę gumkową zaczęłam od zrobienia pszczoły. Jak się potem okazało
był to projekt dla średniozaawansowanych. Jaka byłam dumna, że rzeczywiście z
tego przeplatania wyszła mi pszczoła.
Zachęcona i podniecona
zaczęłam brnąć w to dalej. I tak powstało serce, głowa pandy, z której jestem
najbardziej dumna. Łatwo nie było. Nie od razu mi wszystko wychodziło, czasem
nie złapałam szydełkiem jakiejś gumki i potem wisiała sobie, ale nie poddawałam
się. Jednak kiedy wzięłam się za robienie królika, to niestety przy nosie już
się poddałam. Dopiero po dwóch dniach wróciłam i podjęłam kolejne próby. I było
już lepiej, bo wiedziałam o co chodzi i poznałam ogólną zasadę. I tak powstał świąteczny królik i jajko. I
dopiero wtedy podjęłam decyzję, że zrobię bransoletki. I o dziwo okazało się,
że są banalnie proste.
Powiem wam, że jest to
idealna zabawka nie tylko dla małych dziewczynek, ale także dla dorosłych. To
taka mała podróż do beztroskich lat młodzieńczych. Do czasów kiedy kij czy
sznurek wystarczyły, żeby była dobra zabawa. I tak jest w tym przypadku.
Szydełko i kilka gumek, a możliwości ich wykorzystania miliony. Taki zestaw
możecie kupić TU. I sami przyznacie, że cena jest rewelacyjna. W
późniejszym okresie będzie można kupić także dodatkowe zestawy samych gumek.
Niestety na niektóre przedmioty potrzeba ich naprawdę dużo. Takie zwykłe jajko
potrzebuje aż 47 gumek. Dla mnie to rewelacja można naprawdę miło spędzić czas,
porozmawiać i tak przy okazji zrobić sobie pierścionek czy bransoletkę. Przy
pierścionku niestety też poległam. Polecam baaaaaaaardzo mocno. A jako, że
sklep Wymarzone zabawki ma jeszcze większe serce niż ja, ufundował dla Was
jeden taki gumkowy zestaw. A co trzeba zrobić, żeby wygrać?
Odpowiedzcie pod tym
postem o swoich zabawach z dzieciństwa, w co się bawiliście, jakie zabawy były
u was popularne. Czekam na odpowiedzi do 13 maja, czyli dnia urodzin mojej córki. Nie ma to jak urodzić się 13 maja w piątek o 13. Wygra jedna osoba,
którą wybiorę ja. Oczywiście jeśli zgłosi się duuuużo osób, to będą nagrody dodatkowe m.in. książki. Czas start.
By odpowiedzieć wyczerpująco, pewnie nie starczyłoby tu miejsca! :) Piękne czasy dzieciństwa minęły bezpowrotnie (pamiętam, jak chciałam szybko dorosnąć!), pozostawiając piękne wspomnienia i żal, że tyle czasu się zmarnowało... Ale do rzeczy – na dworze uwielbiałam bawić się w chowanego (dziś już nie słychać na podwórku charakterystycznego "pobite garyyyy!"), w podchody (tylko tu potrzeba było wielu dzieci), w zbijaka... Pamiętam też, że bardzo długo chodziłam z koleżanką po osiedlu z wózkiem i lalkami :) gdy inne dziewczyny uganiały się za chłopakami, my jeszcze spacerowałyśmy z naszymi dzidziami :) poza tym naczelną zabawą, do której zmuszałam nawet brata, była zabawa w dom i przebieranie się w ciuchy mamy i buty na obcasie (szkoda, że mama wolała płaski obcasik...). Z psiapsiółką, po przeczytaniu "Karolci", zawsze robiłyśmy w ziemi "sekrety", gdzie pod szkiełkiem przechowywałyśmy nasz błękitny koralik. Były oczywiście planszówki, malowanie, bransoletki z muliny, zbieranie naklejek, pachnących karteczek czy kart telefonicznych. W szkole mieliśmy też nasze własne, autorskie zabawy, np. "kosiara" – biegało się po sali gimnastycznej w trakcie przerwy i uciekało przed "kosiarą", czyli przewróconym krzesłem, z nogami do góry – kto został podcięty, ten przejmował "kosiarę" :))) co mi się jeszcze przypomina? Wrotki, póżniej pierwsze rolki, zabawa na piasku w "Państwa i miasta", skakanie przez gumę (ja akurat nigdy tego nie lubiłam), rower... – sporo czasu spędzało się kiedyś na dworze... staram się, by synek też nie zgnuśniał przy komputerze :) Pozdrawiam, a córeczce, majowej pannie, życzę samych wspaniałości! :)) ja też jestem z maja :) i też mam ładną datę 05.05 :)
OdpowiedzUsuńMałgosiu i teraz po czasie mi piszesz o swoich urodzinach? Napisz mi e-mail ze swoim adresem,bo jakiś prezencik przecież musze Ci przesłać:) Zapomniałam już o zbieraniu pachnących karteczek,to były czasy!!!
UsuńPrzestań, Kobietko! :) Ty to masz serducho wielkie, każdego byś obdarowywała :) całus w czółko i niczego przesyłać nie musisz ;)
UsuńAaaa... jeszcze mi się przypomniała niechlubna zabawa związana z budką telefoniczną :) jeju, teraz to nie ma ich prawie wcale, a kiedyś u nas na osiedlu stały trzy, codziennie stały długie kolejki chętnych do rozmów telefonicznych i co pewien czas z koleżankami robiłyśmy dowcipy telefoniczne :)))) np. że dzwonią do kogoś z "Milionerów" :)) co do zbieractwa – zaczynałam wcześnie – już jako berbeć chodziłam po podwórku z kumplem i... on do wiaderka wrzucał szkła, a ja... pety :) i nie była to akcja sprzątania świata... :P PS ja bym nigdy z gumek czegoś takiego nie stworzyła! Niezła jesteś, zazdroszczę cierpliwości. Twoja córka też takie rzeczy tworzy?
UsuńWiesz co,teraz sobie uświadomiłam,że ja byłam w Gdańsku!!!!No nie!!!
UsuńNie córka jeszcze za mała,bo dopiero trzy latka ma :) A adres twój już mam :) taka jestem spryciara
Usuńa kiedy byłaś w Gdańsku?! :) proszę się zameldować zawsze wcześniej, to Cię ugoszczę :) może w te wakacje?
UsuńByłam z mężem 27 i 28 kwietnia, szybki wypad BEZ DZIECI. Tak wszystko było szybko organizowane, że całkowicie zapomniałam, że mieszkasz w Gdańsku.
Usuńheh, przypomniał mi się ten post, gdy ostatnio zobaczyłam w akcji dziewczynkę robiącą takie bransoletki :))) wszyscy wokół byli zachwyceni i chcieli, by im takie uplotła :))) czyżbym tylko ja wzięła udział w konkursie? :)) były wyniki? :)))
OdpowiedzUsuń