środa, 26 lutego 2014

This is...


 
 
 
 
 
Autor: Miroslav Sasek
Ilustracje: Miroslav Sasek
Tytuł: Oto jest Paryż
Wydawnictwo: Dwie Siostry
Liczba stron: 56

 

Absolutnie wszystko, co ma jakikolwiek związek z Czechami muszę wyłapać i muszę mieć, by jak najszybciej przeczytać, jak na zapaloną bohemistkę przystało. Kiedy tylko dowiedziałam się, że Wydawnictwo Dwie Siostry ma zamiar opublikować książkę Saska, to myślałam, że zasłabnę z wrażenia. Toć to gratka dla polskiego czytelnika! Sasek to Czech (Pepik) z krwi i kości, choć w Czechach w ogóle nie był znany, aż do teraz. Natomiast w Nowym Jorku jak najbardziej. To właśnie poza granicami kraju zdobył sławę i pieniądze.

 Od młodzieńczych lat z nauką nie szło mu najlepiej. Na świadectwach szkolnych wciąż miał najsłabsze oceny, jedynie z rysunku mógł się pochwalić znakomitymi stopniami. Kiedy wyjechał za granicę, słuch w kraju o nim zaginął. Wydał serię (ogromną!) książek-przewodników dla dzieci o miastach świata, jednak czescy wydawcy nie byli nim zainteresowani. Musiało upłynąć sporo czasu, żeby wrócił na ojczyzny łono. Czeskie Wydawnictwo Baobab podjęło się przełożenia po raz pierwszy na język czeski wszystkich książek autora i wydać je. Sasek ma na swoim koncie kilkanaście takich książek-przewodników m.in.: o Edynburgu, o Nowym Jorku, o Grecji, o Izraelu. Zresztą na mapce możecie wszystko zobaczyć:

 


 

Mam nadzieję, że Wydawnictwo Dwie Siostry nadal będzie inwestowało w kolejne tomy, bo naprawdę warto. Ze względu, że mój starszy brat mieszka poza granicami kraju, a dokładniej w Edynburgu został już obarczony przeze mnie znalezieniem książki o Edynburgu i przysłaniu jej do mnie. Mam nadzieję, że niebawem będę mogła ją Wam także pokazać. Wszystkie książki z serii This is… były przekładane na wiele języków i ukazały się m.in. we Francji, Grecji, Anglii, USA. I to właśnie w Nowym Jorku w latach 50-tych, kiedy ukazała się książka zaobserwowano największą sprzedaż. Dziennie „schodziło” ponad 600 sztuk. Jak na tamte czasy wynik imponujący.

 
Sasek przez jakiś czas pracował w Paryżu jako grafik i architekt, tam także podjął studia w tym kierunku.

 


 

 
 

 

 

Bardzo żałuję, że autorowi nie udało się dokończyć kolejnych książek o Bombaju, Kanadzie czy Amsterdamie. Trzeba przyznać, że jego pomysł był naprawdę genialny. Jego ilustracje zachwycają solidną kreską i dowcipem. Widać, że jest wnikliwym obserwatorem rzeczywistości, co doskonale oddaje w swoich ilustracjach. Tutaj możecie zobaczyć, jak wyglądają okładki innych książek:

 


 

 
 
 
 
 
 
 
Książka o Paryżu nie jest zwyczajnym zbiorem stereotypowych symboli paryskich. Budowle, pałace, parki, sklepy, obrazy żyją własnym życiem. Dzięki temu, że są bardzo dynamiczne i miasto jawi się jak żywy organizm, który jest w ciągłym ruchu. Nie ma tutaj dwóch podobnych domów, każda ilustracja różni się od siebie. Sasek jak nikt inny dba o szczegóły, w których ukazywaniu jest dla mnie mistrzem. Ptasi targ, Strażnica, stacja metra, rejs po Sekwanie, uliczni sprzedawcy i tragarze to tylko kilka ilustracji przedstawiających jedną z piękniejszych stolic europejskich. Saskowe książki są przede wszystkim o ludziach. O tym jak się od siebie różnimy, choć w rzeczywistości jesteśmy tacy sami. Mały czytelnik zwiedzi świat, pozna, co nieznane i nowe, zobaczy metropolię, która nie przeraża i jest przyjazna.
 



 

 
Oj, warto rozpocząć przygodę z książkami Saska. Mam nadzieję, że zdobędę kolejne tytuły z zagranicy. Niebawem napiszę o Londynie. Tymczasem uciekam z synusiem na spacer. Polecam.Książkę możecie kupić TUTAJ.
 

czwartek, 20 lutego 2014

Poznajcie Ipsak


 
 
 
 
 
Autor: Hwang Sun-mi
Ilustracje: Kim Hwan-young
Tytuł:O kurze, która opuściła podwórze
Wydawnictwo: Kwiaty Orientu
Liczba stron: 210

 

Nie wiem jak zacząć pisanie, by czegoś nie zepsuć. Po przeczytaniu tej książki ogarnęło mnie przedziwne uczucie, że coś mnie omija, że nie robię wszystkiego ,co powinnam robić, że nie spełniam swoich marzeń, tylko wciąż na nowo wymyślam kolejne. Lista rośnie, a ja patrzę na nią jak zahipnotyzowana. I są chwile kiedy rwę do przodu, działam, spełniam się, doświadczam, przeżywam, ale wciąż za mało. Nigdy JEJ nie dorównam. Poznajcie Ipsak, kurę z marzeniami.

 

Mieszka zamknięta w ciasnej klatce, która tak bardzo obtarła jej szyję, że całkowicie pozbawiła ją piór. Została stworzona do jednego zdania: ma znosić jajka. Im więcej ich będzie tym lepiej. Ipsak jednak ma marzenia, ma cel który pragnie osiągnąć. Przez drzwi kurnika obserwuje podwórzowe kury i inne zwierzęta i pragnie zamieszkać razem z nimi. Jednak w głębi jej kurzego serca rodzi się także pragnienie wysiedzenia jajka i doczekania się potomstwa. Biedaczka nawet nie zdaje sobie sprawy, że nie będzie to możliwe, gdyż jest jedynie zwykłą kurą znoszącą jaja. Jednak pragnienie posiadania dziecka kiełkuje w niej i napędza do działania. Choć z początku wydaje jej się to niemożliwe. Jak ma wydostać się na wolność? Tak bardzo chciałaby usiąść pod drzewem akacji, której kwiaty tak cudownie pachną. I pewnego dnia wraz z innymi słabymi i chorymi kurami na metalowej i zdezelowanej taczce opuszcza kurnik. Czyżby jej marzenie się spełniło? Trafia do głębokiego dołu, w którym ma umrzeć. Ale jak? Dlaczego? I co to znaczy być bezużyteczną kurą?Jest słaba, nie ma sił by walczyć. Jednak jakiś głos zmusza ją do działania i przedarcia się przez inne martwe kury. To kaczor z podwórza, włóczęga, który ratuje ją przed ich odwiecznym wrogiem czyli łasicą. Ipsak rozpoczyna nowe życie na wolności. Czy rzeczywiście będzie ono lepsze niż w zamkniętej klatce?

 

Książka wstrząsnęła mną do głębi. Nie chcę zdradzać Wam szczegółów fabuły, sami przeczytajcie. Niech Ipsak będzie dla Was wzorem w dążeniu do wolności, przykładem odwagi i wytrwałości. Potrafiła walczyć o swoje życie i życie pewnego jaja, które znalazła w krzaku dzikiej róży…Polecam!

środa, 19 lutego 2014

Poduszkowiec


Dziś post zupełnie inny, bo tym razem nie będzie o książkach. Niedawno obchodziliśmy międzynarodowy dzień kota, więc pomyślałam, żeby pokazać wam coś innego niż książkę. Takie urozmaicenie, które mam nadzieję, spodoba się wam. Będzie o kotach, i myszach też, o koniku, podskokach, mamuniowaniu i innych podobnych.

 

Pamiętam czasy kiedy moja córka zaczynała siadać, te pierwsze niezdarne ruchy, brak równowagi i ciągła walka, żeby siedzieć. Na początku kupiłam krzesełko do karmienia, które umożliwiało Ulce siedzenie i ciągłą naukę równowagi. Kiedy opanowała tę sztukę, to krzesełko przestało się jej podobać. No jak, dlaczego nie mogę jeść z rodzicami przy stole? Tyle się naczytałam o wspólnych posiłkach, więc zaczęłam córkę sadzać przy dużym stole. No tak, ale ile się nagimnastykowałam, żeby mogła usiedzieć na krześle, a przede wszystkim, żeby siedzieć rzeczywiście przy stole, a nie pod stołem. Podkładałam jej pod pupę koce i duże puchowe poduszki. Oczywiście nic się nie sprawdzało, bo spadało, bo się zwijało, bo zawsze zostało pobrudzone, bo przekombinowane, bo niebezpieczne… Jednak branża i rynek dziecięcy nie pozostał obojętny na te matki, które uwielbiają kombinować. Powstała cudowna poducha pod pupala! Bardzo żałuję, że o jej istnieniu dowiedziałam się dopiero teraz. Panie i panowie, poznajcie Jej Wysokość Poduchę.
 
 
 



LelaBlanc to polska marka, to polskie produkty, doskonałe pod każdym względem. Niebanalne wzornictwo (naprawdę!) i wspaniałe pomysły sprawiają, że nie możemy przejść obojętnie obok tej marki. A do tego jeszcze wspaniali artyści. No chyba każdy mól książkowy zna doskonale Pawła Pawlaka czy Ewę Kozyrę-Pawlak, czy choćby Elżbietę Wasiuczyńską, którzy zilustrowali mnóstwo książek dla dzieci. Linia produktów z serii Psykliści po prostu mnie urzekła, ale że jestem większą fanką kotów, to nasza poducha jest kocia. Nie wiedziałam nawet, że taka poduszka może być sprzętem bardzo uniwersalnym. Z góry przepraszam producentów, ale w naszym domu córka wykorzystuje poduszkę do wielu różnych zabaw. I chyba w tym tkwi moja wielka miłość do poduchy. Ba! Wielka miłość do marki Lela Blanc.

 

Poducha niezwykle miękka i przede wszystkim bezpieczna dla naszego dziecka. Do tego wypełnienie poduszki jest rewelacyjne. Nawet moje pupsko nie sprawiło, że jakość strasznie się ugięła. Taką poduszkę łatwo zamontować na dowolnym krześle. Pod krzesłem przeciągamy rzep, a z tyłu krzesła przewiązujemy ją piękną wstęgą.
 
 
 
Córka uświadomiła mi, że na poduszce, a właściwie na poduszkowcu można skakać…
 
 
 
 
Może się zamienić w konia i dzięki czemu osiołek może pojechać na spacer
 
 
 
Nawet sowa może się zdziwić, jakie cuda ludzie wymyślają
 
 


Na takiej poduszce nawet myszki nie boją się odpoczywać
 
 
 
 
 
 
 
 
Kocią poduchę możecie kupić TUTAJ, a Tu inne wzory. Po prostu bajka, cud malina. Polecam mamuśki.
Wieczorem.
- Mamuniuuuuu, a mogę spić na tej podusi?
 
 

 

wtorek, 18 lutego 2014

W pogoni za życiem




 
Autor: Przemysław Wechterowicz
Ilustracje: Emilia Dziubak
Tytuł: W pogoni za życiem
Wydawnictwo: Ezop
Liczba stron: 56

 

Zrobię to jutro, innym razem, za rok…kiedyś

Ile razy każdego dnia powtarzamy te słowa w różnych sytuacjach? Chyba każdy z nas przynajmniej kilka razy dziennie odkłada pewne rzeczy na później. I nie mówię tutaj o prasowaniu czy ścieraniu kurzy, tylko o rzeczach ważniejszych. Choć i te z pozoru błahe nabierają znaczenia. Kiedy jest mi źle to wyjadam łyżkami masło orzechowe domowej roboty, albo czytam książki dla dzieci, bo często w nich odnajduję odpowiedzi na wiele pytań.

 

Siedzę przy stoliku w nowym mieszkaniu i czuję się w nim jeszcze obco. Obok w łóżeczku śpi mój synek. I kiedy tak zerkam na niego, to cieszę się ogromnie, że spotkało mnie w życiu po raz drugi zresztą, takie szczęście. Bo chyba nic bardziej nie napawa człowieka szczęściem niż cud narodzin. Boski cud! Człowiek, któremu chciałabym oddać każdy kawałek siebie, pokazać wielki świat, nauczyć cieszyć się chwilą, żyć nią i wciąż iść do przodu. A co jeśli nie będzie to możliwe? Jeśli pojawią się jakieś przeszkody?

 

Poznajcie jętkę, która potrafiła przeżyć całe swoje życie bardzo intensywnie, prawdziwie, z radością, entuzjazmem i optymizmem. A jak zapewne wiecie jętki są stworzeniami, które żyją zaledwie jeden dzień. Pomyślicie pewnie, cóż można zrobić w jeden dzień? Jeśli tylko ma się ochotę, pragnienia i prawdziwego przyjaciela, to uwierzcie, można wiele. Na ciepłej ławce jętka poznała muchę, która uświadomiła jej, że po zachodzie słońca umrze. Jętka nie potrafiła wyobrazić sobie jak długo trwa jeden dzień, wiedziała jednak, że nie ma czasu do stracenia. Mucha została jej przewodnikiem. Wybrały się w intensywna podróż po mieście. Niestety czasu na zdobywanie świata nie było. Odwiedziły miejski park, zoo, księgarnię, restaurację, muzeum i wiele innych miejsc. Jętka zdążyła się zakochać i odkochać, popłakać na filmie w kinie, kibicować na meczu, przejechać się metrem, odwiedzić filharmonię, zachwycić się sztucznymi ogniami. Tyyyyle zobaczyła, tyle przeżyła.
 
 
 

 
 
 
 
 
 
 

Jednak słońce nieubłaganie schodziło coraz niżej i niżej. Aż w końcu na niebie pojawił się księżyc. Pokochałam jętkę od samego początku. Dzielna z niej dziewczyna, która potrafiła wykorzystać najlepiej jak się tylko jeden dzień życia. Przecudowne ilustracje Emilii Dziubak po raz kolejny zachwyciły moją pazerną i wygłodniałą wyobraźnię. Piękna paleta barw. Dało się zauważyć na ilustracjach uciekający czas. Raz schował się w liściach, by potem wlecieć do trąbki w filharmonii. Wciąż biegł i biegł. Polecam książkę wszystkim marudom.

Co Wy byście zrobili gdyby pozostał Wam jeden dzień życia?

Czekam na Wasze propozycje.

środa, 12 lutego 2014

Z płaszcza, łez i smutku


W książkach odnajduję ukojenie.
Zapominam o bólu.
Śmieję się do rozpuku, ale tylko w wyobraźni.
Myślę, wspominam, przymykam oczy, by za chwilę wrócić do rzeczywistości.
I mimo, że czasem jest ciężko i już wydaje nam się, że nie mamy sił, że to już nas przerasta, to po kilku stronach książki wiem, że może wcale aż tak źle nie jest, że jestem matką i mam w sobie wewnętrzną siłę, do walki o własne dziecko.
 
W samotności wciąż rozpaczam...wiem jednak, że warto podjąć trudną i nierówną walkę.
 
 
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
 
 

 
 
Autor: Simms Taback
Tytuł: Płaszcz Józefa
Wydawnictwo: Format
Liczba stron: 32

 

Płaszcz Józefa to książka niebywała, zapierająca dech w piersiach, pomysłowo skonstruowana książka dla dzieci. Choć kiedy chwilę się zastanowić, to trzeba jasno stwierdzić, że jest to także książka skierowana do dorosłych. Być może nasze maluchy nie odkryją ukrytych treści zapisanych na kartach tej krótkiej historii. Wtedy rodzice muszą pomóc wyjaśnić trudne kwestie związane z Żydami. I nie chodzi tutaj o opowieści smutne, które związane są głównie z Holocaustem. Przecież Żydzi to przede wszystkim ludzie z niesamowitymi pomysłami, którzy próbowali dojrzeć pozytywne strony życia.

 

Simms Taback urodził się i wychował w jednej z dzielnic Nowego Jorku, w rodzinie żydowskiej, która przyjechała do USA ze wschodniej Polski. Pewnego razu postanowił napisać książkę Płaszcz Józefa, która opierała się na pewnej ludowej piosence w języku jidysz Miałem ci kiedyś stary płaszcz. Piosenka opowiada o żydowskim życiu, sposobie w jaki Żydzi patrzyli na świat. W małych miasteczkach w Europie Wschodniej zwanych sztetlami śledzimy zmagania ludzi z codziennym życiem, które było trudne i chwilami nawet smutne. Jednak Żydzi potrafili do wszystkiego podejść z humorem i przede wszystkim z wyobraźnią. O czym informuje nas we wstępie sam autor. Historyjka jest bardzo prosta i oparta na starej wyliczance. Józef przerabia stary płaszcz ciągle w coś nowego, a w rezultacie z płaszcza powstaje obszycie na guzik. A co się dzieje z guzkiem na samym końcu? Musicie przeczytać.



 

Dodatkowo autor ukrył w książce trzecie dno. W całej książce autor ukrył wycinki gazet, plakaty z żydowskimi aktorami, listy. Pomocny tutaj będzie glosariusz, który jest dostępny na stronie wydawnictwa Format tutaj. Sami widzicie, że każdy znajdzie tutaj coś dla siebie. W zależności od wieku dziecka możemy wnikać w głębsze warstwy historii. Nie próbujmy tłumaczyć na siłę. Ilustracje bardzo wyraziste, głębokie, które opowiadają o życiu żydowskich mieszkańców. Niewątpliwie jedna z lepszych książek tego rozpoczynającego się roku, choć wydana już jakiś czas temu. Przeze mnie odkryta dopiero teraz.