-Mamuniu, pykniemy w klocuchy?
-Jasne.
No tak post klockowy już miał się pojawić dawno. I kiedy już powstawał, to nagle coś stawało mojej wizji na drodze. A to chore dziecko, a to skumulowane wyjazdy służbowe i wyjazdy na studia w weekendy. Tak, oszalałam i jeszcze studiuje . Chociaż troszeczkę staram się usprawiedliwić.
Dziś chciałabym Was zainteresować pewną fantastyczną firmą, która wykonuje cudowności dla dzieci. W ich szalonych głowach zrodził się pomysł, który potrafili zrealizować i to w dodatku własnoręcznie. Pomysł - głowa - wyobraźnia - ręka. No wszystko pięknie się łączy. Od samego początku obróbki drewna, poprzez malowanie, wykonanie opakowania aż do instrukcji wszystko zrobione jest ręcznie. Powiem szczerze, że zachwyciłam się bardziej tą instrukcją niż klockami. W dzisiejszych czasach przecież prawie w ogóle nie mamy do czynienia z tekstem pisanym prawdziwym długopisem czy piórem. Dla mnie to mistrzostwo. Zresztą zobaczcie sami.
A o kim mowa? Jejku, jeszcze w tym natłoku spraw mogłabym zapomnieć o podaniu nazwy. Zapraszam Was do odwiedzenia strony Studia HOHO. Ze względu na to, że moja córka uwielbia dziki i wilki (tak to jest jak tata jest leśnikiem), to trafił do nas zestaw Memo-leśne zwierzęta. I niech nie zwiedzie Was nazwa. Wiecie, że oprócz wilka, sowy, sarenki czy dzika w lesie można spotkać także skrzata? Tylko proszę nie mówić, że nie wierzycie w skrzaty! Zresztą sprawa ta została już jakiś czas temu wyjaśniona przez Wydawnictwo Bona, które wydało encyklopedię wiedzy o tych małych stworzeniach. Książka Skrzaty na pewno zachwyci każdego i w dodatku dowiecie się z niej m.in. dokładnej budowy skrzata, ich stosunków z wrogami, wierzeń i innych. U nas każda zabawka musi mieć w sobie pewną moc. Nie może ograniczać naszej wyobraźni. Dokładniej wyobraźni mojej córki. Owszem gramy w memory i lubimy pykać sobie w klocuchy. Musi być spełniona jedna zasada: Adams musi już spać, bo w przeciwnym razie potrafi włożyć na jeden raz 4 klocki do buzi! Ma paszczę pakowną jak kiedyś mój chomik, który za jednym podejściem ładował do pyszczka 100 (STO) ziarenek słonecznika! Gramy więc wieczorami, a jak tylko nam się znudzi, to zaczynamy opowiadać historie mroczne, zabawne, smutne, wesołe o tych dzikach, wilkach, jeżach, ślimakach, lisach, zającach. Układamy sobie wieżę zwierzętową. Nawet bawimy się w ciepło-zimno i chowamy przeważnie dziki w jakieś tajne miejsce. Ubaw mamy zawsze po pachy. A kiedy już poopowiadamy wszystko, to wtedy córka gotuje zupę z jeża, mięso z sarny. Jemy kanapki z sową i z zającem(o te są najpyszniejsze). Zwykłe-niezwykłe klocki wykonane z niezwykłą starannością są dla nas pretekstem do dalszych zabaw. I za to kocham Studio Hoho, że dało nam nie tylko radość odkrywania i poznawania, ale także niegraniczone możliwości wykorzystania tych klocków. To miejsce, w którym chciałabym podziękować i jednocześnie przeprosić (wtajemniczeni ze Studia wiedzą za co). A jeśli nadal nie macie pomysłu na prezent, to zapraszam na stronę i wybierajcie.
bardzo fajne te klocki :) A instrukcja faktycznie zaskakująca :) super :)
OdpowiedzUsuńZawsze takie jakby wszystko prawdziwsze.
Usuńwieża zwierzętowa! - to na pewno by do Jana przemówiło :)
OdpowiedzUsuńNo,nas tez to przekonało
Usuńmemo drewniane! bardzo sobie cenię wszelkie klocki czy puzzle oraz zabawki drewniane :) mamy w domu kilka mem (mem - nie wiem czy to po polskiemu) i lubimy w nie grać :)
OdpowiedzUsuńA kto nie lubi? :)
UsuńPrzyroda zerka jakby nieco przestraszona;) Ale oczywiście - bardzo sympatycznie:) Mnie tylko rewersy "niepokoją" - nie są identyczne (wiem, detal, ale ja na to zwracam uwagę).
OdpowiedzUsuńNo tak to jest jak cos wykonujemy ręcznie. Myślę jednak, że nie jest to jakąś wielką wadą.
Usuń