Autor: Przemysław Wechterowicz
Ilustracje: Jagoda Kidawa
Tytuł: Anastazy
Wydawnictwo: Format
Liczba stron: 24
Nigdy
nie lubiłam jamników. Może dlatego, że wyglądały jak takie parówki. Jednak
wszystko się zmieniło, kiedy zawitał do nas pies o wdzięcznym imieniu Anastazy,
a dokładniej książka o psie. Ile miłości i radości wniósł do naszej rodziny. Aż
szkoda, że macha do nas tym swoim długaśnym ogonem tylko z przepięknych
ilustracji. Zresztą cały Anastazy jest niezwykle dłuuuuugi, jak to na
prawdziwego jamnika wypada. Mama powtarzała mu zawsze, że jest piękny i
wyjątkowy (aż mi wstyd, że nie lubiłam wcześniej jamników).
Anastazy
to pies z duszą romantyka. Bo jaki pies uwielbia leżeć na grzebiecie i gapić
się w chmury? Uwielbia obserwować, jak zmieniają się ich kształty, jak za
dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Oprócz tego lubi ( tak jak ja) Boże
Narodzenie i literkę c, która przypomina mu o maślanych rogalikach. Anastazy
potrafi śpiewać, choć wiedzą o tym jedynie przedszkolaki, z którymi często
sobie śpiewa. A dzieci w nagrodę zawsze go głaszczą i targają za uszy. O tak,
każdy pies lubi smyranie po uszach. Nie ustępuję w swoich marzeniach i dążeniach,
bo ma takie, oj ma. Chciałby zawyć do księżyca, ale zrobienie dzióbka z pyska
jakoś mu nie wychodzi. Anastazy uczy nas cieszyć się życiem i żyć chwilą. Nie
ma nic wspanialszego niż zabawa w berka z wiewiórką. Czy trzeba do szczęścia
czegoś więcej? No, czasem trzeba poczuć trochę adrenaliny, więc wtedy Anastazy
wskakuje do tramwaju lub autobusu, bo ile można piechotą chodzić. Nawet pies
kiedyś się zmęczy. A kiedy pada i zimno na dworze, to Anastazy zwija się w
kłębek i marzy… że jest światowej sławy skoczkiem, nie narciarskim, ale
skoczkiem wzwyż. Jednak Anastazy nie byłby prawdziwym psem, gdyby od czasu do
czasu nie pogonił jakiegoś kota. Jak mus to mus. Musi się po prostu przekonać,
że jego instynkt jest na swoim miejscu i wszystko z nim dobrze. Oczywiście jest
to jedynie gonitwa kulturalna, nie ma żadnych ofiar.
Piękna
historia, która powinna być dla nas najlepszą nauką. Powinniśmy się cieszyć z
najmniejszych chwil, które są tak ulotne, a z drugiej strony kiedy zbierze się
ich spory stos, składają się na nasze życie. A cieszyć się można ze
wszystkiego, że słońce świeci, że chleb jest ciemny albo jasny, że spaliły się
ciastka, że spotkaliśmy sąsiada, że pogłaskaliśmy szczurzy ogon ( mam na myśli
domowego szczura), że… że… jesteśmy. A ilustracje zachwycają. Trochę jakby
malowane na kolanie. Czcionka wzorowana na dziecięce bazgroły. Chwilami ciężko
było mi się rozczytać. Polecam.
Też bardzo lubimy tę książkę :)
OdpowiedzUsuń"Anastazy" nie przypadł mi do gustu, ale generalnie jest mi nie po drodze z Wechterowiczem. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń