niedziela, 21 kwietnia 2013

Gargantua. Przepraszam, czy chciała mnie pani obrazić?





Piękny słoneczny weekend za nami.
Córka akceptuje tylko życie na placu zabaw.
Wczoraj spędziłyśmy tam 5 godzin.
Cudem udało mi się ją zaciągnąć do domu.
Ulka padła po pięciu minutach, a matka (czyli ja) zasnęła na balkonie.
Dobrze, że mąż wrócił, bo chyba spałabym tak do rana.

Dziś kolejna porcja książek.










Autor: Francois Rabelais

Tytuł: Gargantua
Ilustracje: Ludovic Debeurme
Wydawnictwo: Format
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 56
Moja ocena: 5/5



Powiem, że nie spodziewałam się, że Wydawnictwo Format sprawi czytelnikom, aż tak wspaniałą niespodziankę. Czasy Odrodzenia od zawsze interesowały mnie najbardziej w całej literaturze. Tym większa moja radość, że po raz pierwszy w Polsce słynne i kontrowersyjne arcydzieło francuskiego odrodzenia ukazuje się w wersji uwspółcześnionej. Na uwagę zasługuje Jan Maria Kłoczkowski, który na podstawie genialnego tłumaczenia Tadeusza Boya-Żeleńskiego, przełożył dany fragment. Zdaję sobie jednak sprawę, że nawet najlepsze tłumaczenie nie jest w stanie oddać całego klimatu odrodzeniowego. Jest to pozycja obowiązkowa dla starszych dzieci, a przede wszystkim chyba bardziej kierowana do dorosłego czytelnika.






Przedziwne imiona i sytuacje mogą was zaskoczyć, a czasem nawet zniesmaczyć, jednak nie odkładajcie książki na bok i spróbujcie się wczytać w całą historię. Tęgopust w dość późnym już wieku wziął sobie za żonę Gargamelę, którą bardzo kochał, a ona poczęła pięknego chłopca, którego nosiła w swym łonie przez jedenaście miesięcy. Pewnie jesteście ciekawi, czemu przez jedenaście miesięcy? Tak długo bowiem, a nawet dłużej, może kobieta nosić dziecko, zwłaszcza zaś wtedy, gdy jest to arcydzieło lub ktoś, kogo czeka wielka przyszłość. Na początku lutego Gargamela najadła się tłustych flaków i zrobiło się jej bardzo niedobrze. Strasznie bolał ją brzuch, więc jedna z położnych podała jej silny lek, po którym wszystkie mięśnie Gargameli zesztywniały na kamień. Biedne dziecko nie miało jak wyjść, więc przecisnęło się przez przeponę, stamtąd do żyły, by wyskoczyć przez lewe ucho. Przyznacie, że jak na tamte czasy wizja dość przerażająca. I tak na świecie pojawił się mały Gargantua. Młodość upływała mu na piciu, jedzeniu i spaniu. Oprócz tego tarzał się w błocie, zdzierał buty, ziewał aż mu muchy do buzi wskakiwały i uganiał się za motylkami. Sikał w majtki, nos wycierał w rękawy, pluł do zupy i pchał się, gdzie nie trzeba. Uczył się szybko i dobrze, jednak nie potrafił wykorzystać swojej wiedzy, więc Tęgopust postanowił, że wyjedzie do Paryża, by zobaczył, jak kształci się ówczesna młodzież francuska. I wyruszyli. Muszę Wam powiedzieć, że Gargantua i cała dynastia Tęgopusta nie była taka zwyczajna. Byli oni olbrzymami. Gargantua był niesfornym dzieckiem. Kiedy przechadzał się po Paryżu musiał dla wytchnienia skryć się na wieży katedry Notre Dame. I co mógł zrobić najgorszego? Rozpiął rozporek i zaczął sikać z góry tak obficie, że utopił dwieście sześćdziesiąt tysięcy czterystu osiemnastu ludzi, nie licząc kobiet i dzieci. Jakby tego było mało, Garagantua ukradł dzwony z katedry, które chciał powiesić na swojej klaczy. Oj, jeszcze nie raz przekonacie się, jakim nicponiem jest Gargantua. Będziecie mu towarzyszyć podczas studiów, dowiecie się o tym, jak pewien mnich ocalił obejście klasztorne, o tym, jak Gargantua zjadł sześciu pielgrzymów razem z sałatą i rozbił armię Wielkiego Złośliwca.





A jak zakończy się wielka wojna? Musicie przeczytać. Wizja świata na opak na pewno was zainteresuje. Jednak czym byłaby wspaniała literatura dziecięca bez ilustracji? Tych nie brakuje. Doskonale komponują się z tekstem. Chwilami mroczne i przerażające, ale pod każdym względem doskonałe. Polecam bardzo. Warto.

4 komentarze:

  1. czy się podoba, czy nie - Rabelais'a poznać trzeba :) ja jeszcze pamiętam ze studiów, jestem ciekawa tego wydania na żywo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie,ja tez znałam go ze studiów. I musze przyznać,że wciąż mnie zaskakuje.

      Usuń
  2. Zdecyowanie nie dla mnie. Jakoś mnie to nie zaciekawiło.

    OdpowiedzUsuń