wtorek, 31 lipca 2012

I znowu czytanie...





TABLICE
słowno-obrazkowe
DWUSTRONNE i JEDNOSTRONNE
DO NAUKI CZYTANIA BARDZO MAŁYCH DZIECI
z wykorzystaniem metody Domana
dla dzieci w wieku 1-6 lat

Tak, to nie są zwidy i omamy. Po raz kolejny chciałabym Wam zaproponować pozycję, która sprawi, że wasze dziecko wejdzie w świat liter i słów łatwo i z uśmiechem. Podobnych pozycjach pisałam już wcześniej, więc ten kto śledzi mojego bloga co nieco już słyszał o metodzie Glenna Domana. Jeśli nie, to dziś trochę przybliżę Wam osobę słynnego fizykoterapeuty.
Każde dziecko w momencie urodzenia ma większą inteligencję potencjalną niż inteligencja, której używał Leonardo da Vinci. Świat uważał, że wzrost i rozwój mózgu jest faktem z góry ustalonym i niezmienialnym, wprost przeciwnie – wzrost i rozwój mózgu jest procesem dynamicznym i ciągle się zmieniającym. Jest to proces, który może zostać zatrzymany. Jest to proces, który może być zwolniony. Ale najbardziej znaczące jest to, że proces ten może zostać przyspieszony. W celu przyspieszenia tego procesu dajemy dzieciom wzrokowe, słuchowe i dotykowe informacje o zwiększonej częstotliwości, intensywności i trwaniu zgodnie z systematycznym sposobem, w jaki ludzki mózg rośnie. Glenn Doman swoje metody opracował początkowo w oparciu o badania nad dziećmi z porażeniem mózgowym. W 1962 roku wraz ze swoimi współpracownikami otworzył w Filadelfii Instytut Osiągania Potencjału Ludzkich Możliwości. Dlaczego Instytut tak szczegółowo zajął się badaniami związanymi z problemem czytania? Wszystko sprawił przypadek.
Pewnego dnia do ośrodka trafił mały chłopiec Tomek Łuński, syn polskich emigrantów, który zmagał się z poważnym uszkodzeniem mózgu. Zrobiono wszystkie możliwe badania i rodzice dostali nadzieję, że jest pewna szansa na lepsze jutro. Stworzono dla Tomka specjalny program rehabilitacyjny, który po pewnym czasie przyniósł efekty. Chłopiec poruszał się czworakach i potrafił powiedzieć mama i tata. Miał wtedy prawie cztery lata. Mama tak bardzo się ucieszyła z postępów, że kupiła synowi elementarz nauki czytania. Wszystkim pomysł wydawał się bezsensowny, a kiedy rok później chłopiec potrafił czytać nikt nie zwrócił na to uwagi. Dopiero w wieku pięciu lat przeprowadzono szczegółowe badania i okazało się, że chłopiec czyta tak dobrze jak dziesięciolatek.
Pracownicy Instytutu byli zachwyceni i zafascynowani. Jeśli dziecko z poważnym uszkodzeniem mózgu może nauczyć się czytać w tak wczesnym wieku, to czy zdrowe dziecko także to potrafi? Czy warto rozpocząć naukę czytanie od najmłodszych lat, miesięcy życia? Zaczęły się badania i obserwacje i wyniki były zaskakujące. Doman uważał, że nauka musi być zabawą i musi przynosić radość. Nie może odbywać się w stresujących momentach. Cały proces nauki możemy podzielić na kilka etapów:
I etap- pojedyncze słowa
II etap- wyrażenia dwuwyrazowe
III etap- proste zdania
IV etap- rozbudowane zdania
V etap- książki
Naukę z kartami, które proponuje Wydawnictwo Pentliczek możecie rozpocząć w każdym momencie. Musicie pamiętać, że ważna jest systematyczność. Naukę czytania traktujcie zawsze jako zabawę i podejdźcie do tego entuzjastycznie i starajcie się zawsze ten entuzjazm okazywać. Im później mózg przyswaja nowe informacje tym dłużej trwa proces i jest on coraz trudniejszy, dlatego powinno się wykorzystać ten naturalnie tkwiący w mózgu potencjał. Małe dziecko chce i potrafi nauczyć się wszystkiego i to bardzo szybko. Między 1 a 5 rokiem życia mózg dziecka jest całkowicie otwarty na nowe informacje, które przyswajane są bez świadomego wysiłku.
Zestaw składa się z tablic przejściowych, które przeznaczone są dzieci poniżej 1 roku życia i opatrzone są dużą czerwoną czcionką, która jest lepiej widoczna; tablic słowno obrazkowych, na jednej stronie A znajduje się słowo z obrazkiem, na drugiej B tylko słowo. Dodatkowo znajduje się 70 tablic, w tym 50 opatrzonych zdaniami i 20 czystych tablic do samodzielnego uzupełniania, 3 książeczki oparte na słownictwie z dwóch części oraz słowne malowanki. Zestaw wykonany jest bardzo starannie i na dobrej jakości papierze. Pomysł i koncepcja całego programu jest naprawdę wspaniały. Polecam całą sobą. Niech nasze dzieci będą geniuszami.

poniedziałek, 30 lipca 2012

Lekko i łagodnie




Autor: Emilie Rose
Tytuł: Od dziś za miesiąc
Wydawnictwo: Mira
Liczba stron: 430

Kolejna książka, która znakomicie wpisuje się w cykl Opowieści z Pasją. Książka zawiera w sobie trzy odrębne historie Niemoralna propozycja, Słodkie wakacje oraz Jeszcze raz, ale są ze sobą powiązane. Skoro wakacje już jakiś czas trwają warto czasem sięgnąć po lekturę, która nie wymaga od nas skupienia i odpowiednich warunków. Wystarczy leżak na balkonie lub w ogródku, promienie słońca i orzeźwiające napoje. By już po chwili poznać trzy kobiety Stacy, Madeline i Amelię, które zostały druhnami na ślubie swojej przyjaciółki Candace. Trzy kobiet i trzy różne historie, które zgrabnie się łączą i przeplatają. Wszystkie przyjeżdżają do Mone Carlo, by pomóc przyjaciółce w przygotowaniach. Mieszkają w luksusowym apartamencie, zwiedzają, chodzą na imprezy. Mają przez kilka dni wspaniałe życie, o którym każda z nich nawet nie marzyła.

Co może wydarzyć się przez cztery tygodnie? Ciekawi? Zapraszam do lektury. W pierwszej części bliżej poznajemy Stacy, która jest bardzo nieśmiałą osobą, a do tego bardzo piękną. Podczas pobytu otrzymuje niemoralną propozycję od pewnego milionera. W zamian za milion euro proponuje jej kilkutygodniowy romans. Czy Stacy przyjmie propozycję? Bije się z myślami, bo wie, że taka suma pieniędzy odmieniłaby jej życie. Postanawia…

Madeleine natomiast, w przerwie przygotowań do ślubu poznaje przystojnego Damona, który chce być przewodnikiem po Monte Carlo. Oprowadza ją po najwspanialszych miejscach miasta. Madeleine, która jest osoba bardzo otwartą i towarzyską zgadza się na wspólne zwiedzanie. Nie wie jednak kim w rzeczywistości jest jej współpodróżnik.

Amelia po roku od rozstania z kierowcą rajdową Tobym, spotyka go znowu na ślubie. A on z urokiem playboya po raz kolejny chce ja uwieść. Czy Amelia po raz kolejny da się omotać mężczyźnie, który ją zranił?

Piękny i bajkowy świat pozwala się odprężyć na chwilę. I mogą nas denerwować cukierkowate opisy, namiętności, które rozpalają się między kochankami, kiczowate opisy miejsc, szał pieniędzy, dziennikarzy, romansów. I co z tego? Jeśli ksiązka daje wytchnienie. Nie jest to najwyższa półka z literaturą, więc nie będę Was zachęcać i polecać. Wszystko zależy od Was.

A między nami?





Autor: Susan Wiggs
Tytuł: A między nami ocean…
Wydawnictwo: Mira
Liczba stron: 416

Okładka kusiła mnie od samego początku. Oczekiwanie, tęsknota, nostalgia-to pierwsze słowa, które kojarzyły mi się właśnie z okładką. Powiem szczerze, że często zastanawiałam się, jak wygląda życie rodzin, w których ojciec jest marynarzem i więcej go nie ma w domu, jak jest. Potem miałam nawet okazję poznać taką rodzinę i powiem, że byłam załamana. Wszystko pozostawało na głowie biednej żony, która tak naprawdę sama rozwiązywała problemy. Sama opłacała rachunki, sama decydowała kiedy kupić dzieciom ubrania, kiedy wysłać na kolonię, czy zamówić telewizor czy kupić nowe meble, decydowała sama o kolorze ścian w pokojach i tak dalej. Byłam w szoku, że mimo rozłąki trwającej kilka miesięcy małżeństwo funkcjonuje i jest w miarę dobrze. Bałam się trochę tej książki, w której główny bohater Steve Bennett jest oficerem i marynarzem marynarki wojennej. To brzmi naprawdę niebezpiecznie. A co ciekawego znalazłam na kartach powieści?

Steve od kilkudziesięciu lat pracuje w swoim zawodzie i sprawdza się w nim doskonale. Ma wspaniałą żonę Grece i trójkę dzieci. Rodzina jest dla niego najważniejsza. Chociaż nie jest to zwykła rodzina, gdyż praca Steva zmusza ich do ciągłych przeprowadzek. Grece jest oparciem dla całej rodziny, to ona walczy z przeciwnościami dnia codziennego, przeżywa problemy swoich dzieci. Zajmuje się dosłownie wszystkim. Czy nie jest to dla nie za dużo? Czy samotna walka o szczęście ma sens? Grece jest już zmęczona ciągłymi przeprowadzkami, nowymi miejscami. Chciałaby w końcu zamieszkać w małym domku i rozwijać się zawodowo. Zająć się czymś innym i nie czekać na kolejne pakowanie kartonów. Grece chce to wszystko zmienić, jednak mąż w ogóle jej nie rozumie. I przed kolejna jego wyprawą dochodzi między nimi do kłótni. Rozstaja się w gniewie i nie wiedzą, że na kolejną rozmowę będą musieli poczekać dłużej niż im się wydaje. Niedługo potem dochodzi do eksplozji, w której Steve zostaje uznany za zaginionego…

Niezwykle poruszająca ksiązka pokazująca, jak wygląda życie zwyczajnej rodziny, która zmaga się z całkiem innymi problemami. Wszystko i wszyscy musza być podporządkowani pracy męża-marynarza. Czy warto, aż tak się poświęcać? Książkę czyta się łatwo i od samego początku wpadłam w nią jak śliwka w kompot. Jeśli jesteście ciekawi, jakie decyzje podejmie Grece i jak dalej będzie wyglądało jej małżeństwo, to koniecznie przeczytajcie.

piątek, 27 lipca 2012

Uczmy dzieci czytać!




Autorki: Agnieszka Fabisiak-Majcher, Elżbieta Ławczyn
Tytuł: Moje pierwsze słowa 1
Ilustracje: Małgorzata Janisz
Wydawnictwo: WIR
Liczba stron: teczka/kuferek

Ostatnio coraz więcej przyglądam się propozycjom edukacyjnym, które promują naukę czytania dla dzieci i to od jak najwcześniejszych miesięcy życia. Mój mąż wciąż nie wierzy w te wszystkie ćwiczenia językowe sprawią, że dziecko szybciej będzie samodzielnie czytało. Postanowiłam sprawdzić, jak to będzie i jeśli tylko będą efekty mojej codziennej pracy z córką, to na pewno Was poinformuję o tym. Dziś chciałabym Wam zaproponować pierwszą część Moje pierwsze słowa, która zawiera obrazki ilustrujące pierwsze wypowiadane samogłoski oraz wyrażenia dźwiękonaśladowcze. O drugiej części napiszę niebawem.

Wszystkie elementy są wykonane z grubej i solidnej tektury, a obrazki znajdujące się na nich są dwustronne. Z jednej strony znajduje się obrazek otoczony konturem, na odwrocie podpis. A możliwości wykorzystania tych etykiet i obrazków jest naprawdę wielka. Autorki oczywiście proponują swoje autorskie pomysły, ale jeśli tylko rodzice wpadną na inny, który będzie bardziej odpowiedni dla ich dziecka, to nie przeciw temu przeciwwskazań. Musimy pamiętać, żeby nauka zawsze przebiegała w miłej atmosferze. Dziecko już od pierwszych chwil będzie postrzegało świat liter i pisma, jako fascynującą zabawę. Jeśli wprowadzimy nasze dziecko w ten świat przed trzecim rokiem życia, to będzie ono traktowało tą czynność jako zabawę, a nie jako żmudną pracę. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Póki co moja córka na początku usilnie próbowała zjeść wszystkie kartki, a teraz po prostu czeka na chwile nieuwagi, by wyrwać mi kartkę i… wyrzucić do kosza, jak wszystkie papierki i paprochy, które zbiera po całym domu. Myślę, że ten etap przetrwamy i w końcu będą efekty naszej pracy. Jak już wspomniałam możliwości zabaw ze słówkami jest mnóstwo. Można bawić się w teatr i zabawa polegać będzie na wymyślaniu krótkich scenek z wykorzystaniem obrazków. Można również upiększyć pokój dziecka i odrysowywać kształty obrazków, które potem można powiesić na ścianie. Można także śpiewać piosenki o wybranym obrazku, zbudować zagrodę dla zwierzątek na obrazkach i bawić się w gospodarstwo. Można wybierać i przebierać. Drodzy rodzice naprawdę warto popracować z dzieckiem, bo efekty prędzej czy później będą. Dokładne i estetyczne wykonanie na pewno umili czas, który będziecie spędzali z dzieckiem. Polecam.

wtorek, 24 lipca 2012

Stres? U mnie pod kontrolą.




Autor: Mike Clayton
Tytuł: Zarządzanie stresem, czyli jak sobie radzić w trudnych sytuacjach.
Wydawnictwo: Samo Sedno
Liczba stron: 205

Kolejna już ciekaw pozycja Wydawnictwa Samo Sedno. Tym razem porusza dość ważny i potrzebny temat w dzisiejszym świecie, w którym wciąż gdzieś pędzimy. Wszystko robimy w biegu, pracujemy po nocach, nie potrafimy odpoczywać i relaksować się i wciąż wszystkim się stresujemy. I ze stresem można sobie poradzić, można złagodzić jego objawy. I ta książka na pewno Wam w tym pomoże. Gwarantuję.

Na samym początku musicie sobie krótki test, który sprawdzi jak bardzo jesteście zestresowani. Jeśli zdobędziecie poniżej 20 punktów, to za rada autora możecie odłożyć tę książkę i zacząć czytać inną. Książka ta pomoże Wam zrozumieć, czym tak naprawdę jest stres, jak kontrolować stres. W pierwszym rozdziale dowiecie się, czym jest stres, poznacie główne stresory i dowiecie się na czym polega zarządzanie stresem. Nauczycie się po prostu rozpoznawać stres. Oczywiście krótkofalowy stres może nas zmotywować do pewnego działania. Głównymi stresorami w naszym życiu to: poważne zmiany w naszym codziennym życiu, związki i praca. Musicie przejąć kontrolę nad własnym stresem. Pomocne będą w tym różne ćwiczenia prezentowane w książce. Polecam i zachęcam do ich wykonywania. W drugim rozdziale przedstawiono pięć obszarów, które każdy ma pod kontrolą: dobra postawa, dobry odpoczynek, dobry humor, dobra energia, dobre odżywianie. Jeśli tylko poprawimy swoja postawę, możemy zmniejszyć odczucie stresu, jak i ograniczyć negatywny wpływ napiętych mięśni na całe ciało. Najważniejszy jest wypoczynek i to najlepiej aktywny. Jeśli tylko będziemy potrafili się zorganizować, to na pewno nasz poziom stresu opadnie. Musimy mądrze zarządzać czasem, zarówno swoim jak i innych ludzi z naszego otoczenia. Dowiecie się także, jak brzmi i co oznacza zasada OATS. Zasady SA w sumie bardzo oczywiste, ale po prostu o nich zapominamy. Nie odkładajmy spraw na później, świętujmy swoje sukcesy, żebyśmy wiedzieli, że robimy postępy. Z kolejnych rozdziałów będzie wiedzieć, jak stworzyć własną odporność na stres, jak rozpoznać oznaki stresu, jak ograniczyć oddziaływanie stresorów w pracy, co powoduje, że zmiana jest stresująca, jak radzić sobie ze zmianami, by przynosiły korzyści.

Kolejna pozycja, która jest naprawdę pomocna. Przywykłam już do charakterystycznego rozkładu informacji, który mądrze podzielony jest na kilka rozdziałów. Czytelnik łatwo może poruszać się po tekście i znaleźć informacje mu potrzebne. Wszystkie dane i informacje przekazane są w sposób prosty, jasny i mało skomplikowany. Nie musicie się stresować, że czegoś nie zrozumiecie . Na końcu książki znajduje się lista 101 rzeczy, które pomogą Wam obniżyć poziom stresu. Czasem naprawdę wiele nie trzeba. Polecam dla zestresowanych.

piątek, 20 lipca 2012

Przekrętałki w języku przekręcalskim




Autor: Joanna Papuzińska
Tytuł: Król na wagarach
Ilustracje: Artur Gulewicz
Wydawnictwo: Literatura
Liczba stron: 44

Joanny Papuzińskiej nikomu chyba nie muszę przedstawiać. Znana i ceniona autorka bajek i wierszy dla dzieci. Urodziła się w Warszawie i tam też ukończyła UW na kierunku dziennikarstwo. Pracowała m. in. w bibliotece dziecięcej oraz w Wydawnictwie Harcerskim. Jednak chciała rozwijać się dalej i rozpoczęła przewód doktorski, który dotyczył czasopism dla dzieci. Jest znakomitym badaczem i krytykiem literackim, uwagę swą poświęca głównie przemianom form książki i literatury dziecięcej. Zwraca szczególna uwagę na rolę odbiorcy i odbioru. Współpracuje także z Polskim Radiem, a od 1967 z Nowymi Książkami. Zainicjowała także powstanie czasopisma o książkach dla dzieci Guliwer.
Debiutowała opowiadaniem o Januszu Korczaku Człowiek o gorącym sercu. Jej proza i poezja skierowana jest do najmłodszych czytelników. Potrafi doskonale łączyć elementy realizmu z rzeczywistością, humoru i żartu oraz wprowadza ważne tematy psychologiczne.
W dzieciństwie chciała zostać śpiewaczką, na całe szczęście została pisarką. Oprócz tego ma na swoim koncie szereg wyróżnień i nagród: Medal im. Janusza Korczaka, Nagroda Ministra Kultury i Sztuki, Złoty Medal “Gloria Artis”, nagroda Polskiej Sekcji IBBY za całokształt twórczości.

Niezwykła fantazja autorki po raz kolejny sprawi, że nie wszystko będzie takie, jak się nam wydaje. Na okładce czytamy: przekrętałki, niedorzeczni, niedorymki, odpałeczki, czyli wierszyki dla normalnych dzieci. Jeśli się obawiacie zawirowań, to nie zaglądajcie. Ale jeśli się nie boicie i odwaga, to wasze drugie imię, to zapraszam na podróż pełną przygód. A będzie się działo. Na dnie teczki mieszkają niedorzeczni, które czasem z nudów robią bałagan w papierach. Wtedy pisarz wpada w panikę i pędzi, co sił do wydawcy. A wydawcy tylko kiwają głową i mówią: czemu autor tak strasznie bzdurzy? W czasie podróży możecie zauważyć małą dziewczynkę, która lubi moknąć na deszczu i za wszelką cenę chce zostać panną z mokrą głową. Będziecie też mijać pewna grządkę, a w niej w małej norce Panią Potworkę, która wygląda trochę jak żaba i zjada owady. W ogródku zobaczycie także jak matka jabłonka kołysze swoje jabłuszka i śpiewa im piosenki. Nie zdziwcie się jeśli usłyszycie gdzieś bliżej nieba głosy, to modrzewie będą się kłócić, o to kto kogo uderzył gałęzią. Nie bójcie się żadnych grzybolągów, grzybostrachów, wroślaków, żagwiporek, rozszczepek, niszczyc, stułek krwawych, szyszkogłówek, to tylko niegroźne grzybki. Niektóre wierszyki mogą wymagać od nas dokładnej artykulacji i są nie lada łamigłówką językową:

Żur nam uwarz na odwieczerz!
do małżonki rycerz rzecze.
Żur nam uwarz, bo zauważ,
że słowiański rycerz mężny,
gdy zje żuru gar potężny,
mnoży siły swe w trójnasób

Jeśli nie znacie języka przekręcalskiego, to jeśli przeczytacie wierszyk w tym języku na pewno w mig załapiecie. Już nawet nie będę was straszyć innym trudnym wierszykiem, w którym słowo Konstantynopolitańczykowianeczka (nie będę cytować innych równie długich słów) występuje kilka razy w tekście. Drodzy rodzice musicie najpierw poćwiczyć czytanie w samotności, by potem przed dziećmi nie wyszło, że czytać nie potraficie. Doskonałe łamigłówki w sam raz dla dzieci i ich rodziców. Takie łamanie języka może przynieść wszystkim mnóstwo dobrej zabawy, a przy okazji można wyćwiczyć swój aparat artykulacyjny. Joanna Papuzińska stworzyła utwory, które co chwilę nas zaskakują. Nie zabraknie rymów, neologizmów i przekręcania słów. Ilustracje odpowiednio odzwierciedlają teksty i są ich wspaniałym uzupełnieniem. I na koniec chciałoby się napisać, że polecam, ale natchniona utworami autorki napiszę - podlecam.


Książkę możecie kupić w księgarni Trzy Sowy, wystarczy kliknąć TUTAJ

czwartek, 19 lipca 2012

Czy pisarzom burczy w brzuchu?




Autor: Paweł Beręsewicz
Tytuł: Czy pisarzom burczy w brzuchu?
Ilustracje: Iwona Cała
Wydawnictwo: Literatura
Liczba stron:40

Paweł Beręsewicz jest jednym z moich ulubionych autorów dla dzieci, mimo że pisaniem dla najmłodszych zajął się niedawno, bo w 2004 roku. Człowiek renesansu, chciałoby się napisać, bo oprócz pisania, pracuje także jako nauczyciel, tłumacz i leksykograf. Oprócz wierszy pisze także opowiadania i powieści dla młodzieży. Wszystkie jego utwory przepełnione są humorem i sprawiają, że nawet rodzic lekko się uśmiechnie. W świecie czytelniczym znany jest najbardziej z serii książek o rodzinie Ciumków. Wielokrotnie nagradzany i wyróżniany. Warto, więc w wolnej chwili zapoznać się z jego twórczością.

Każdy z nas nie raz i nie dwa zastanawiał się, czy pisarz jest „normalnym” człowiekiem. Czy tak jak wszyscy chodzi do sklepu po zakupy, na basen, na spacer do parku. Autor wydaje nam się istnieć w innej rzeczywistości, w której pewne sytuacje wcale go nie dotyczą. Oczywiście jest to mylne postrzeganie. Paweł Beręsewicz postanowił wyjść czytelnikom naprzeciw i napisał krótkie wierszyki, w których stara się opowiedzieć, jak wygląda życie pisarza. Za każdym razem kiedy uczestniczył w spotkaniach autorskich, dzieci zaskakiwały go różnymi pytaniami. Postanowił więc na kartach tej książeczki odpowiedzieć na nie.

O co mogą zapytać dzieci słynnego pisarza, który wciąż wydaje książki? Oczywiście, domyślacie się zapewne: czy jest pan bogaty? Książka, sława i pieniądze, tak sobie dzieci wyobrażają. Paweł Beręsewicz doskonale rozumie dziecko i jego ciekawość. W zabawny sposób odpowiada, że pewnie by miał worki brylantów, dwa odrzutowce, służbę w pałacu, gdyby tylko wydał książkę o pewnym bohaterze Harrym. No niestety sam przyznaje, że ma pecha i ktoś już go uprzedził. Z króciutkich wierszyków dowiemy się, czy autor ma jakieś zwierzę, skąd bierze pomysły do swoich książek, co robi, kiedy dzieci są niegrzeczne, czy pisze długopisem czy na komputerze. Nie zabraknie także pytań w stylu, jaki jest pana ulubiony kolor, co pan lubi jeść. Dzieci także zadawały pytania, czy autor był dobrym uczniem i czy lubił chodzić do szkoły. I jak myślicie, jakiej odpowiedzi udzielił? Zacytuję jeden utwór:

Tutaj odpowiedź będzie szybka:
gdy lodowaty wicher powiał
i naszą panią zmogła grypka,
nie bardzo jej życzyłem zdrowia…

Jeśli więc chcecie poznać twórcze tajemnice, to lektura jest dla was obowiązkowa. Jak zwykle dowcip i czasem zaskakujące puenty wprawiają czytelników doskonały nastrój. Doskonałe ilustracje dopełniają całości i czynią z tej książki taką malutką perełkę. Polecam.

Książkę możecie kupić w księgarni Trzy Sowy, wystarczy kliknąć TUTAJ

środa, 18 lipca 2012

WYNIKI KONKURSU

Bardzo serdecznie dziękuję wszystkim za udział. Bez zbednych wstępów i ceregieli ogłaszam zwycięzców:

Mery
Soulmate

Proszę o jak najszybsze przesłanie swoich adresów na mój e-mail: uam20@wp.pl

PS. Miłośniczko Książek do Ciebie tez wyjdzie obiecana paczka. Przepraszam za zwłokę.

wtorek, 17 lipca 2012

Przeszłość...




Autor: Magdalena Zimniak
Tytuł: Pokój Marty
Wydawnictwo: Replika
Liczba stron: 416

Pierwsze myśli, jakie przebiegły mi przez głowę zaraz po przeczytaniu książki były raczej pesymistyczne. Cała powieść była dla mnie po prostu przepełniona smutkiem. Nawet jeśli było przez chwilę pięknie i wszyscy byli szczęśliwi, to mimo wszystko całą sobą odczuwałam nadciągającą tragedię. Nie wiedziałam, co stanie się dokładnie, ale byłam pewna, że spokój i harmonia zostanie zniszczona. I nie mogę zmienić zdania, choć zakończenie jest szczęśliwe. Ale chyba nie dla wszystkich… Nie czytałam wcześniejszych książek Magdaleny Zimniak, mimo że debiutowała już w 2008 roku, powieścią „Szlak”. Dwa lata później wydała kolejna powieść „Willa”, która była nominowana do nagrody literackiej Srebrny Kałamarz 2010. Prywatnie prowadzi szkołę języka angielskiego, w której także uczy. Magdalena Zimniak posługuje się piękną polszczyzną, potrafi budować fabułę i napięcie. Przeszłość przeplatana z teraźniejszością, wyprowadzają chwilami czytelnika na manowce. I nie wiemy, co jest tylko snem na jawie, a co rzeczywistością, a co dopiero się wydarzy.

Główną bohaterka powieści jest siedemnastoletnia Marta. Wraz z ojcem Karolem, znanym i cenionym pisarzem przeprowadzają się do nowego domu. Chcą ostatecznie pogodzić się z przeszłością, która sprawiła, że ich ukochana żona i matka, zginęła w wypadku samochodowym. Marta ma bardzo dobry kontakt z ojcem, choć nie łatwo było im dojść do porozumienia. Każdy sam odreagowywał ból. Teraz wszystko się zmieniło, nowy dom i otoczenie miały przynieść ukojenie. Nie spodziewali się, że dopadnie ich przeszłoś i to nie tylko ich własna przeszłość. Już pierwszego dnia w nowym mieszkaniu Marta ma sen na jawie, w którym widzi wcześniejszą lokatorkę tego mieszkania. Też nazywa się Marta i mówi jej, że nie wszystko jest takie, jakim się wydaje. Oprócz tego Marta widzi w swoim śnie, co przydarzyło się jej rówieśniczce w czasie wojny, została brutalnie zgwałcona przez Niemców. Prosi Martę, by ta jej pomogła i jednocześnie przestrzega ją, żeby historia się nie powtórzyła. Marta nie wie, co się dzieje? Zgania to na przemęczenie związane z przeprowadzką. W nowej szkole potrafi się odnaleźć. Wszystko wydaje się być na dobrej drodze nowa klasa, znajomi, przyjaciółka. Ale już w tym momencie wyczuwa się nadciągający dramat, jeden z wielu. Nie chcę zdradzać faktów, bo nie będziecie mieli przyjemności z czytania. W każdym razie losy kilku osób połączą się na zawsze.

Tak jak napisałam na początku, powieść jest przepełniona smutkiem. Porusza tematy bardzo ważne dla dzisiejszych ludzi: relacje z ojcem, z przyjaciółmi, a także relacje damsko-męskie. Jak Marta poradzi sobie z ojcem i z przeszłością, która niespodziewanie wkroczy w ich życie? Czy będą potrafili wspólnie rozwiązać problem? Kim byli wcześniejszy mieszkańcy ich domu? Książkę bardzo łatwo się czyta, ze względu na sprawną konstrukcję narracyjną i fabułę, w której czytelnik strona po stronie się zatraca. Oby więcej takich powieści. Dzięki takim autorkom, wiem że polska literatura ma się coraz lepiej.

Za możliwość przeczytania tej książki bardzo serdecznie dziękuję wortalowi webook.pl, na którym również ukazała się moja recenzja TUTAJ

webook.pl - Społeczność czytelników książek


poniedziałek, 16 lipca 2012

Wczoraj szaro, dziś kolorowo




Autor: nieznany
Tytuł: Jak Pan Bóg stworzył owieczki?
Ilustrator: Anna Kaszuba-Dębska
Wydawnictwo: Media Rodzina
ISBN 978-83-7278-418-6
Liczba stron: 32

Od czasów studiów wszystkie książki, artykuły, które dotyczą Słowian Zachodnich muszą trafić także do mnie. Jakiś czas temu na mojej półce zagościła wspaniała książka „Śpiewająca lipka. Bajki Słowian Zachodnich”, w której było zawarta bajka, o tym jak Bóg stworzył owieczki. Wydawnictwo Media Rodzina wydało opowiadanie w postaci osobnej książki. Dzięki czemu zyskało ono oryginalną szatę graficzną, która wzbudziła moje wielkie uznanie. Muszę jeszcze zaznaczyć, że jest to czeska bajka (a wiecie, że czechofilem jestem), niestety autor nie jest znany. Humorystyczna i ciepła opowieść na pewno zainteresuje nie tylko najmłodszych czytelników.

Na pytanie dziecka: Mamo, mamo! Skąd się wziął świat? można dziecku przeczytać właśnie tę opowieść. Pan Bóg po stworzeniu świata postanowił sobie jeszcze stworzyć małe zwierzątko, które umili czas. I tak właśnie powstała owieczka. Diabeł nie chciał być gorszy od Boga i postanowił stworzyć swoje zwierzątko na podobieństwo owieczki. Niestety brak doświadczenia i zła wola sprawiły, że powstała złośliwa koza. Niezwykle plastyczne obrazy wprowadzają dziecko w prawdziwie artystyczny świat. Powtórzenia przeplatane krótkimi dialogami wymuszają na rodzicu/dziecku głośne czytanie. Pierwsza część, w której widzimy działanie Boga, utrzymana jest w jasnej tonacji, druga w ciemnej (tu rządzi Diabeł). W tekście znajduje się wiele trudnych słów, co może mieć związek adaptacją obcego tekstu na język polski. Trzeba będzie się natrudzić, żeby wytłumaczyć dziecku czym jest żętyca, bryndza. Najbardziej spodobało mi się przedstawienie postaci Diabła, nie jako strasznego i przerażającego, ale jako nieudacznika, któremu niestety nic nie wychodzi, tak jakby chciał. Ciekawość dzieci w pewnym stopniu na pewno zostanie zaspokojona. Ale to tylko kropla w morzu… Polecam i zapraszam na stronę Wydawnictwa Media Rodzina.

sobota, 14 lipca 2012

Wystrzegajmy się szarości




Autor: Lluis Farre
Tytuł: Szary chłopiec
Ilustrował: Gusti
Wydawnictwo: Entliczek
Liczba stron: 44

Niech Was nie zwiedzie szara okładka i smutny tytuł książki, bo sami się przekonacie, że wiele radości w niej odnajdziecie. Książka w Hiszpanii była wielokrotnie nagradzana i została wpisana na listę Białych Kruków - White Ravens 2007 (lista najciekawszych książek dla dzieci z całego świata przygotowywana co roku w Internationale Jugendbibliothek w Monachium). Bardzo się cieszę, że książka zawitała także do Polski. Louis Farre urodził się w Barcelonie i odkąd pamięta zajmował się rysowaniem. Ale odkąd wyrosły mu włosy na brodzie, wpadł na pomysł, żeby zostać ilustratorem. Pisanie też bardzo mu się spodobało.

Pewnie każdy z nas ma w swoim otoczeniu ludzi, którzy przechodzą przez swoje Zycie bez emocji. Wszystko dla nich jest bez znaczenia, nic ich nie śmieszy, niczego się nie boją, nic ich nie zaskakuje. Szarzy ludzie, którzy nie potrafią czerpać z życia radości. Marcinek kiedy tylko pojawił się na świecie usłyszał od swojego ojca takie słowa: Teresko, to nie jest moje dziecko. Nikt w mojej rodzinie nie ma takiego koloru skóry. Skóra Marcinka nie miała koloru krewetkowego, jak w rodzinie Śpiewakowskich. Była po porostu szara, od paznokcia na palcu lewej stopy po ostatni włos na głowie. Wszyscy lekarze w całym kraju głowili się, co dolega Marcinkowi. Niczego jednak nie zdiagnozowali. Mijał tydzień za tygodniem, a Marcinek stawał się coraz bardziej szary. A najgorsze było, to że Marcinek był szary również w środku. Nie okazywał żadnych emocji, nie płakał pierwszego dnia w przedszkolu, nie śmiał się jak szalony z żartów, nawet nie krzyczał ze strachu przed psami. Wszystko dla niego było zwyczajne, nawet podczas podróży z mamą włosy nie stanęły mu dęba, kiedy mama pokazywała mu wieloryby, ani nawet kiedy wulkan zionął lawą. Rodzice już wyobrażali sobie, że Marcinek szarym pozostanie na zawsze. Ale nic nie trwa wiecznie, nawet szarość. Wystarczy jedna chwila, moment, by wszystko się zmieniło. Wszystko zmieniło się za sprawą chomika Gustawa. A co takiego się stało, że Marcinek zaczął się śmiać? Musicie się sami przekonać.

Niebanalna i przewrotna książka dla przedszkolaków i ich rodziców. Zatrzymajmy się na chwilkę i pomyślmy, czy warto dusić w sobie emocje? Niech nasze dzieci sobie pokrzyczą, popłaczą, pośmieją się. Pozwólmy im na to. Chociaż zdaje sobie sprawę, że dłuższe słuchanie wrzasku dziecka może nas, rodziców wyprowadzić z równowagi, ale wtedy pomyślmy sobie o Marcinku. Ilustracje również zasługują na pochwałę. Kolorowe kolaże wzbudzają dodatkowe emocje w czytelniku. Polecam z całego serca.

piątek, 13 lipca 2012

Bajki fikołajki




Autor: Ryszard Adam Gruchawka
Tytuł: Bajki fikołajki
Wydawnictwo: Warszawska Firma Wydawnicza
Liczba stron: 38

Naprawdę nie wiem, gdzie ja się uchowałam. Od zawsze interesuje się literaturą dziecięcą. Zresztą sami widzicie, że mój blog samowolnie przekształcił się w blog z recenzjami książek dla dzieci. To nie znaczy, że innych książek nie czytam. Czytam i niedługo kolejne recenzje dla dorosłych. Ale nie o tym miałam pisać. Po raz kolejny zostałam mile zaskoczona przez Warszawską Firmę Wydawniczą, która wydała już rok temu wspaniały tomik wierszy pana Gruchawki. Mądre i przepełnione wrażliwością i humorem wiersze pokazują, jak wiele wspólnego mają ludzie ze zwierzętami (albo odwrotnie zwierzęta z ludźmi). Wszystko zależy od punktu widzenia czytelnika. Wybór, więc pozostawiam Wam.

Zaczęłam szukać informacji o autorze i natrafiłam na jego stronę internetową. Już na stronie tytułowej z kilku zdań powitania możemy wywnioskować, jakim jest człowiekiem. Zresztą skromność artysty, to ostatnimi czasy rzadkość. Oczywiście, piszę bardzooo ogólnie. Autor napisał: Oddaję w ręce czytelników mój kawałek duszy, której nie sprzedałem diabłu, i pragnę odsłonić to, co wyraża się w gonitwie za czymś nazywającym się "godnością życia" - gonitwie nie za wszelką cenę. Adam Gruchawka to przede wszystkim znakomity gawędziarz, który potrafi zainteresować swoimi opowieściami zarówno dzieci, jak i dorosłych. Owo gawędziarstwo można także dostrzec w tym tomiku wierszy. A ile nagród i wyróżnień ma pan Gruchawka na swoim koncie, to naprawdę ciężko zliczyć. Nie podejmuję się nawet tego zadania, bo matematycznie uzdolniona nie jestem i nawet w prostych rachunkach mogę się pomylić. W każdym razie otrzymał m.in. I Nagrodę w prestiżowym, międzynarodowym konkursie literackim w Lubinie "O laur miedzianego amora" za opowiadanie "Kamienny pocałunek", I Nagrodę za powieść "Cienie drewnianych krzyży" w konkursie literackim w Warszawie. Otrzymał także w 1986 stypendium Ministra Kultury i Sztuki. Jestem naprawdę pod wielkim wrażeniem twórczości pana Ryszarda i chciałabym Wam polecić z całego serca jego twórczość.

Są to wiersze pisane sercem, nie na siłę, lekko płynące i zapadające w pamięci czytelników. Chwile zadumania przeplatane są chwilami radości, gdzie autor posługuje zabawnym i czasem, ciętym językiem. Wyobraźnia nie zna granic. I całe szczęście. Jeśli macie ochotę dowiedzieć się, co robi łaciata krowa na drzewie w czasie dojenia, to zajrzyjcie do tego tomiku. Rozmowy ulicznych ptaków-rozrabiaków, czy wyprawa świnek do kina, to tylko namiastka tego, co może Was spotkać. Niektóre bajeczki, bo tak można nazwać króciutkie, rymowane wierszyki, zakończone są zaskakującą puentą. Podaję przykładów kilka, żeby nie być gołosłowną:

Tu morał ma się tak: Czy jesień to, czy zima,
Każdy swą drogę ma i jej powinien się trzymać!


Cóż, zdarzają się w przyrodzie i takie wybryki,
Że odróżnić trudno lament od muzyki.

-Hej, kuro-zapiał kogut-nie przesilaj głosu,
Bo z ciebie najlepsze, to wyłącznie rosół!

A że baran barana nosi na swych plecach,
Może to być przyjaźń albo wielka heca!

Naprawdę polecam, na chłodne lata poranki.

Przypominam o konkursie. Może ktoś jeszcze ma ochotę

czwartek, 12 lipca 2012

Wierszyki humorem zaprawione




Autor: Anna Edyk-Psut
Tytuł: Chmurki-baranki i inne bajki
Wydawnictwo: Warszawska Firma Wydawnicza
Liczba stron: 47

Uwielbiam takie małe, niepozorne książeczki, w których można odnaleźć wesołe i mądre historyjki. A historyjki są naprawdę niezwykłe, bo widać, że pisane są wrażliwym sercem. Anna Edyk-Psut debiutowała w 2004 roku tomikiem Bajeczki do podusze-czki. I sama sobie zadaję pytanie, jak to się stało, że dopiero teraz trafiła w moje ręce twórczość pani Edyk-Psut? No jak? Zgapiłam się i tyle, ale teraz nadrabiam zaległości w lekturze. Pani Anna z wykształcenia jest pedagogiem i od dwudziestu lat uczy w szkole podstawowej. A kiedy zaczęła się jej przygoda z pisaniem dla dzieci? Autorka odpowiada: nie wiem, kiedy to się zaczęło, to pisanie z potrzeby serca. Na początku pisałam wierszyki i inscenizacje na potrzeby mojej pracy, a potem znalazłam w bajkach odpoczynek i satysfakcję. Natchnienie znajduję w słońcu, drzewach i kwiatach rosnących w moim ogrodzie, staram się żeby był miejscem intymnym, tajemniczym i niepowtarzalnym. Jestem domatorką, nie kuszą mnie dalekie wyprawy, najchętniej leżę na leżaku, piję kawę i głaszczę psy za uchem. Dobrze, że mam wolne wakacje, bo mogę wtedy pisać .
Wierszyki łatwe, proste i przyjemne, a jednocześnie bardzo melodyjne od razu wpadają w ucho, nie tylko najmłodszym. Jemiołuszki, pliszki, wróble, to tylko nieliczni bohaterowie zabawnych wierszyków. Większość z nich zakończona jest zgrabną i mądrą puentą. A gdzie się kręcą mole książkowe? Wszędzie ich pełno i za regałem, że w bajkach między kartkami. A co się stanie, jak mole dostana się na strych i zjedzą stare gazety? Same kłopoty z tymi molami, ale nasza bohaterka nadała swoim molom imiona i mole te, mają zadanie niebywałe: chronią wszystkich książek. Powiem, że nie wiem co bym zrobiła, gdyby mole zaatakowały moją biblioteczkę. Lepiej się nad tym nie zastanawiać. O strachu na wróble chyba każdy z nas słyszał. Jednak strach z naszego wierszyka miał trochę inne zajęcie. Wybrał się pewnego razu do miasta i ubrał się gustownie, bo już dosyć miał podartych łachmanów. Możecie się domyślić, że stracił poważanie wśród innych strachów. Ale nasz strach wcale się nie załamał i znalazł sobie wolny etat w … sklepie. A jakie stanowisko zajmował? Najlepsze dla stracha- posada manekina. Zaskakujące czasem poczynania bohaterów wywołuje uśmiech na twarzy. Rymowane wierszyki łatwo wpadają w ucho i dzięki temu ułatwiają dzieciom naukę wierszyków na pamięć. Pamiętam, jak byłam małym dzieckiem, to wszystkie wiersze w mig zapamiętywałam, właśnie dzięki obecności rymów. A jeśli chcecie poczytać o pewnej żabie, która zapragnęła odwiedzić stolicę, to zapraszam serdecznie do lektury.
Wiersze w sam raz dla dużych i małych, tak na początek (niestety)deszczowego lata . W pochmurne dni poprawia nam nastrój, a w słoneczne naładują nas dodatkowo dużą dawką humoru. Polecam.

PRZYPOMINAM O MOIM KONKURSIE!!!

środa, 11 lipca 2012

Jak z niejadka zrobić...jadka :)




Tytuł: Śmieszne jedzonko. Pomysły na wesołe dania dla dzieci.
Wydawnictwo: Feeria
Liczba stron: 182


Od razu napiszę, że książka jest genialna. Wspaniałe pomysły na dania dla dzieci, które rodzice mogą wykorzystać w swojej kuchni. Nie wiedziałam czego dokładnie się spodziewać po tej publikacji, czyżby książki kucharskiej? Zanim przejdę do zachwalania, chciałabym powiedzieć, że brakuje mi tej książce jakiegoś wstępu, zakończenia, podsumowania, po prostu brakuje słów. Na poszczególnych stronach znajdują się barwne ilustracje przedstawiające, w jaki sposób ciekawie podać jedzenie. I nazwa posiłku jest podpisana w czterech językach: polskim, węgierskim, słowackim i rosyjskim ( w dodatku cyrylicą). Sami widzicie, że książka jest oszczędna w słowa. Nie ma więc spisu składników potrzebnych do przygotowania dania, ale za to mamy barwne ilustracje, na których widzimy ile ziarenek kukurydzy czy liści sałaty będzie nam potrzebne. A potem krok po kroku śledzimy ilustracje i wyczarowujemy wspaniałe śniadanka i obiady dla naszych dzieci. Wszystkie przepisy są podzielone na pięć grup: śmieszne bułeczki, makarony i sosy, warzywa, kanapki i owoce.
Śmieszne bułeczki na pewno wywołają uśmiech u dziecka, kiedy jeszcze zaspane będzie jadło śniadanie. Możecie więc zrobić królową żab, indyka, szybkiego łosia, hot-kota czy hot-ptaka. Naprawdę niewiele trzeba, by zwykły posiłek stał się niezwykłym. A propozycje podania i przygotowania makaronów są naprawdę pomysłowe. Ciekawe ułożenie makaronu na talerzu i kilka ziarenek kukurydzy, strączków fasolki można zrobić koteczka. Wśród dań z warzyw znajdziecie: ptaszysko, zaspanego wielbłąda czy skocznego zająca. Wśród kanapek hipcio w kapeluszu zdecydowanie zwycięża i jest moim numerem jeden. Ciekawe pomysły na wykorzystanie owoców sprawiają, że można wyczarować najeżonego jeża, pracowitą pszczołę, białą myszkę. Pomysłów naprawdę wiele i każdy rodzic na pewno poradzi sobie ze stworzeniem wspaniałych posiłków. Polecam i życzę smacznego. A na pobudzenie apetytu kilka zdjęć (kuszące,prawda?):









poniedziałek, 9 lipca 2012

Wiesz,co je twoje dziecko?




Autor: Mikołaj Spodaryk, Elżbieta Gabrowska
Tytuł: Wiem, co je moje dziecko. Praktyczny poradnik, jak karmić dzieci, aby dziś i w przyszłości były zdrowe.
Wydawnictwo: Literackie
Liczba stron: 306


Poradnik dla wszystkich, którzy chcą zdrowo karmić swoje dzieci. Od razu napiszę, że autorzy nie zabraniają dziecku podawania słodyczy, bo czym byłoby dzieciństwo bez kawałka czekolady czy cukierka? Na rynku księgarskim jest całe mnóstwo książek, które dotyczą zdrowego żywienia i ciężko znaleźć idealną książkę, która będzie zawierała wszystkie informacje, które chcemy. Autorzy na samym początku zastanawiają się, jak stworzyć idealną książkę dla rodziców, dziadków, opiekunów i jak przedstawić coś, o czym każda matka wie, przecież karmi swoje dzieci. Co znajdziemy w książce? Przede wszystkim konkretną wiedzę opartą na badaniach analizach. Nie są to suche fakty, mity i półprawdy znane z Internetu i kolorowych czasopism, a rzetelna dawka wiedzy. Dodatkowo wzbogacona informacjami od dietka, który przygotował wspaniałe zestawy potraw, które możemy przygotować swoim dzieciom.

Na początku dowiemy się wielu ciekawych informacji, jak to jest z maleństwem przed narodzinami. Jaki wpływ mamy na zdrowie dziecka przed urodzeniem? Warto od razu zapomnieć o słynnym powiedzonku, że w ciąży trzeba jeść za dwoje. Prawidłowe wydaje się sformułowanie, żeby jeść dla dwojga. Dalej przeczytamy o zasadach racjonalnego żywienia kobiety w ciąży. Musimy sobie uświadomić, że świadome żywienie dziecka, musi polegać na dostarczaniu mu stale zbilansowanych pokarmów, karmienie powinno stworzyć więź emocjonalną pomiędzy matką a dzieckiem, wytworzyć i utrwalić prawidłowe zachowania pokarmowe, czyli nawyki, zawierać znaczący w kształtowaniu nawyków żywieniowych element hedonistyczny, czyli wzbudzać przyjemność połączoną ze smakiem, zapachem i wyglądem. Zgadzam się z tym całą sobą. Znajdziemy także odpowiedzi na pytania: jaki wpływ na nawyki żywieniowe ma dom i rodzina, jak długo karmić naturalnie, jak wygląda żywienie niemowląt w okresie wprowadzania pokarmów uzupełniających. Potem znajdziemy oczywiście pomysłowe i zdrowe przepisy na dania dla niemowląt. Warto z nich skorzystać i urozmaicać dietę naszego maleństwa.

W dalszej części książki przeczytamy o zasadach żywienia dziecka w wieku 1-3 lat. Jak radzić sobie z niejadkiem i kolejne propozycje smacznych posiłków dla dzieci, a wśród nich rosół z lanymi kluskami, grzanki, galaretki. Nasze dziecko rośnie, więc potem możemy poczytać, jak żywić dziecko w wieku 4-6 lat, 6-18 lat. Dowiemy się czego dzieci potrzebują do prawidłowego rozwoju ile i jakich składników. Znajdziemy także liczne tabele z zalecanymi normami. W całej książce najbardziej spodobało mi się jedno zdanie, które muszę zacytować : Nie ma niezdrowej żywności! Jest tylko niezdrowe odżywianie się.

Znajdziemy także informacje o modnych dietach i ich wpływie na organizm dziecka, skąd się biorą problemy z odchudzaniem wśród młodzieży. W jednej z tabel znajdziemy najczęściej używane dodatki do żywności, czyli słynne i złowrogie E120, e150 i inne. Nie wszystkie jednak są produktami sztucznymi. Polecam książkę wszystkim.

niedziela, 8 lipca 2012

Otagowana. Cud!!! +PRZYPOMNIENIE O KONKURSIE

Jestem zaskoczona, gdyż po raz pierwszy w moim blogowym światku biorę udział w zabawie, do której zaprosiła mnie Magda. Cieszę się bardzo, że zabawa dotarła także do mnie. Radość jest jeszcze większa, gdyż zdaje sobie sprawę, że mój blog do popularnych nie należy.




Oto zasady zabawy:
1.Każda oznaczona osoba musi odpowiedzieć na 11 pytań przyznanych im przez ich "Tagger" i odpowiedzieć na nie na swoim blogu.
2. Następnie wybiera 11 nowych osób do tagu i podaje je w swoim poście (wybrałam tylko 6 osób)
3.Utwórz 11 nowych pytań dla osób oznaczonych w tagu i napisz je w tagowym poście.
4.Wymień w swoim poście osoby, które otagowałaś.
5.Nie oznaczaj ponownie osób, które już są oznakowane

Pytania od Magdy:

1.wieś czy miasto? wieś
2.truskawka czy poziomka? zdecydowanie poziomka. I najbardziej lubię takie zerwane na leśnej polanie i nawlekane na źdźbło trawy, a potem dopiero zjedzone.
3.matematyka czy polski? polski
4.dyskoteka czy grill z przyjaciółmi? grill z przyjaciółmi
5.Jodi Picoult czy Nicholas Sparks? niestety ani za Spraksem nie przepadam, ani za Picoult (tylko mnie nie bijcie!!!)
6.powieść obyczajowa czy thriller? thriller
7.słodki czy pikantny? pikantny
8.mleko: zimne czy ciepłe? zimne
9.list czy e-mail? list
10.krzyżówka czy sudoku? krzyżówka
11.przystojny czy inteligentny? inteligentny

Moje pytania:
1. Mydło w płynie czy w kostce?
2. Rzeczpospolita czy Gazeta Wyborcza?
3. Lampka czy lampa naftowa?
4. Długopis czy pióro?
5. Dedal czy Ikar?
6. Maki czy chabry?
7. Łacina czy greka?
8. Masło czy margaryna?
9. Porzeczka biała czy czerwona?
10. Serce czy rozum?
11. Wisława Szymborska czy Czesław Miłosz?


Do zabawy zapraszam 6 osób. Udział oczywiście nie jest obowiązkowy. Nikogo nie zmuszam.

1. Dominikę
2. Martę i Anię
3. Agnieszkę
4. Cassin
5. Kasiek
6. Shiraję

Chciałabym się jeszcze pochwalić swoim najnowszym nabytkiem. Otóż w końcu zakupiłam tomik wierszy Wisławy Szymborskiej i… utonęłam w nim, wciąż tonę w słowach. Polecam.

Miałam przypomnieć,więc przypominam o konkursie na moim blogu.

czwartek, 5 lipca 2012

A może macie ochotę na niemiecki? KONKURS




Autor: Anna Boruta
Tytuł: Niemiecki dla dzieci. Karty obrazkowe. Poradnik dla rodziców i nauczycieli.
Wydawnictwo: Edgard

Dziś chciałabym Wam polecić kolejny kreatywny zestaw do nauki języka obcego, tym razem do nauki języka niemieckiego. Może niektórzy z Was pamiętają, jak niedawno zachwalałam karty do nauki języka angielskiego? I tym razem pochwał nie będzie końca. Nie wiem dlaczego nie wszyscy lubią język niemiecki. Angielski trochę za bardzo się rozpanoszył. Jednak ja zdecydowanie wolę język niemiecki, w którym wszystko jest proste i poukładane. Są pewne zasady, które bardzo łatwo przełożyć na szybką i efektywna naukę. To oczywiście jest moje zdanie i nie musicie się z nim zgadzać. A poza tym najbardziej, to ja lubię język czeski. Studia zobowiązują do zachwytów nad tym językiem. Powinnam Wam polecać trochę więcej książek czeskich autorów. Musze się zmobilizować. Wracam do Kart…

Zestaw zawiera 100 pierwszych słówek i przeznaczony jest dla dzieci od 3 lat, ale młodsze dzieci tez mogą już próbować swoich sił. Karty zawierają słownictwo, które pochodzi z najbliższego otoczenia dzieci dodatkowo opatrzone są kolorowymi i zabawnymi ilustracjami. Rodzice nie muszą aż nadto się wysilać i bawić się w wymyślanie zabaw językowych. Pomoże im w tym płyta CD oraz książeczka ze wskazówkami, w której można znaleźć propozycje zabaw. Każda karta jest dwustronna i dwujęzyczna, można więc wybierać różne kombinacje. Drodzy rodzice pamiętajcie, żeby Wasze dziecko chciało się uczyć, to przede wszystkim musi robić to z przyjemnością. Nie można dziecka do niczego zmuszać, bo inaczej nauka nie będzie efektywna i na pewno nie będzie przyjemna. A nie chcemy zrazić dzieci do nauki języka już na samym początku. Małymi kroczkami i nigdy nic na siłę. Polecam, polecam, polecam i… lecę.


PS.Przypominam o konkursie.

poniedziałek, 2 lipca 2012

Wielbłądy u mnie w domu

Dziś nietypowa recenzja, bo będzie ona dotyczyła pewnej zabawki, a właściwie zabawko-gry. Niedawno na swoim blogu zamieściłam informację, że będę umieszczała także wpisy, które będą dotyczyły ciekawych, oryginalnych i niespotykanych zabawek dla dzieci. Tak będzie właśnie dziś.

W dzisiejszym świecie można normalnie utonąć w tandetnych zabawkach sprowadzanych z Chin. Wszystkie są do siebie podobne i bardzo często wydają mało przyjazne dźwięki, co denerwuje rodziców. Wspaniałą alternatywą dla plastikowych zabawek są zabawki drewniane. I uwierzcie mi, że z drewna można zrobić dosłownie wszystko. Przekonacie się odwiedzając sklep i klikając TUTAJ. Niezliczone układanki, przewlekani, gry, domina, drewniane litery, cyferki, chodziki i jeszcze wiele innych wspaniałości. Dobra zabawka wcale nie musi być droga i nie musi posiadać miliona różnych opcji i możliwości. Dziecku zapewne bardziej przypadnie do gustu, taka zabawka, która nie będzie polegała tylko na wciskaniu przycisku, ale taka, która wymaga czegoś więcej. Przede wszystkim skupienia i chęci dokładnego zbadania całej zabawki, a także wykonanie pewnego określonego zadania, które oferuje dana zabawka. I tak dziś chciałabym Wam zaproponować wspaniałą grę zręcznościową, tak naprawdę nie tylko dla dzieci, ale dla całej rodziny. Gra jest bardzo prosta i często prostota zabawki zaskakuje, inspiruje i rozwija umiejętności naszych pociech. Gra składa się z dwóch zestawów, w skład których wchodzą dwa drewniane wielbłądy i kolorowe patyczki. A zasady? Prostszych już nie może być. Należy ułożyć jak najwięcej drewnianych patyczków na grzbiecie wielbłąda. Proste? Nie do końca jest to łatwe, bo patyczki lubią spadać. Konkretne zasady oczywiście możecie ustalać sami. Dodatkowo kolorowe patyczki mogą służyć także do nauki liczenia i poznawania kolorów. Sami widzicie, że możliwości jest wiele i wszystko zależy od naszej kreatywności i pomysłowości. Pozytywne emocje i zdrowa rywalizacja gwarantowana. Wszystkie części gry są wykonane z wysokiej jakości drewna i z wielką starannością. Nie ma krzykliwych kolorów, a wręcz przeciwnie, pastelowe barwy. Poniżej zamieszczam zdjęcie i mam nadzieję, że Was choć trochę zachęciłam. A Wy drodzy rodzice, co sądzicie o drewnianych zabawkach? Podobają się Wam i Waszym dzieciom?





PS.PRZYPOMINAM O KONKURSIE NA MOIM BLOGU. ZGŁASZAJCIE SIĘ!!!

niedziela, 1 lipca 2012

Konkurs letni z książkami w tle!!!!

Witajcie moi drodzy czytelnicy,

Jestem bardzo szczęśliwa,że w końcu zawitało do nas prawdziwe lato. Promienie słoneczne podziałały na mnie mobilizująco i postanowiłam zorganizować konkurs, w którym do wygrania są książki i prezenty niespodzianki. Nie będę więc przedłużać.





Zasady konkursu są proste:
1. Udział może wziąć każda osoba posiadająca bloga (nie musi to być blog z recenzjami). Swój udział trzeba zgłosić pod tym postem podając nazwę swojego bloga i odpowiedź na pytanie. Jeśli ktoś ma zamiar przesłać dłuższą pracę, to swoje odpowiedzi kierujcie na mojego e-maila: uam20@wp.pl w tytule wpisujcie: konkurs
2.Pytanie konkursowe: Najwspanialsze miejsce widziane oczami wyobraźni, to...Jak ono wygląda?Gdzie się znajduje? Liczę na Waszą pomysłowość.
3.Zgłaszając się proszę wybrać jedną z książek konkursowych:

a)Jana Oliver "Córka łowcy demonów" Replika (w środku znajduje się pieczątka: bezpłatny egzemplarz recenzyjny;mam nadzieję, że nie będzie Wam to przeszkadzało)

b)Agnieszka Lingas-Łoniewska "W zapomnieniu" Novae Res

Dodatkowo proszę napisać kilka tytułów, o których marzycie, które koniecznie musicie przeczytać. Kto wie, może uda mi się spełnić Wasze marzenia?

4.Nie musicie zamieszczać banerków na Waszych blogach. Zresztą nie potrafię tworzyć tych banerków nawet. Nie musicie dodawać mnie do ulubionych albo dołączać do mojej grupy obserwatorów. Dla mnie wielką radością będzie po prostu Wasz udział w konkursie.

4.Konkurs trwa do 15 lipca. Wyniki ogłoszę jak najszybciej maksymalny czas oczekiwania to 7 dni. Zwycięzcy muszą się ze mną skontaktować w ciągu 7 dniu w celu podania adresu do wysyłki.

ZAPRASZAM SERDECZNIE.